Lubię, gdy film
rzeczywistość pełną, nieokrojoną ukazuje. Taką przekrojową z różnych perspektyw
nie ograniczając się do prostych schematów i nie ferując jednoznacznych
wyroków, z aroganckim przekonaniem o nieomylności prezentowanych poglądów.
Mylić się jest rzeczą ludzką, nie znać okoliczności ze wszystkich stron naturalną, a przyznawać się do tego rodzaju niemocy kwestią pokory. Tak ten
obraz spostrzegam i nie narzucam nikomu swojego przekonania! Masz przywilej
„człowieku” mieć inne zdanie, doszukiwać się podstępu w fabule zawartego,
teorii spiskowych, jednak nie daje ci to prawa do dyskredytowania
wszystkich tych, co manipulacyjnej łapy polityki czy biznesu w stopniu
ponadnormatywnym tutaj nie widzą. Zresztą jeśli spisek wywęszyłeś i duma cię z
tego powodu rozpiera, żeś taki bystry to wiedz, że filmy nie powstają wyłącznie
z artystycznych powodów, one są kręcone by kasę bezpośrednio zarobić lub w inny
sposób profity zapewnić. Zaskoczony jesteś? Teraz bogatszy o tą wiedzę
ekskluzywną może z dystansem spojrzysz i zrozumiesz, że Promised Land nawet
przez wzgląd na mecenat jaki nad nim rozpostarty poza standardy nie wychodzi.
Posiadasz też przecież organ zawiadujący, jednostkę centralną, która do
samodzielnej analizy cię predysponuje, nie pozwalając na prostacką inwigilację.
Jeśli ona przez Gusa Van Santa tutaj praktykowana, to i tak artystycznie o
jakości bardzo wysokiej i na poziomie akademickim, w porównaniu do codziennej
dawki telewizyjnej manipulacji spod znaku lokowania produktów. To według mojej
subiektywnej opinii (podkreślam z uporem), Gus Van Sant w świetnej formie i
dziwi, że tak dobry obraz przeszedł bez echa. Chociaż jak zajrzeć na filmweb i
poczytać zamieszczone tam dyskusje, tych jak zawsze oświeconych ideologów, to
to echo jest wyraźnie wyczuwalne. Tak na marginesie, jaki w tamtejszej sekcji
dyskusyjnej zrobił się śmietnik, a kino zamiast dostarczać rozrywki, uczyć
wrażliwości czy analizy i wyciągania własnych wniosków, jest spostrzegane
wyłącznie jako propagandowa tuba. Powyższy manifest właśnie tymi forumowiczów
dysputami zainspirowany.
P.S.
Pewnie w tym miejscu ten manifest powinienem umieścić, a w tekście głównym
napisać, że Matt Damon, jak zwykle nie sięga poziomu aktorskich mistrzów,
Frances McDormant po raz kolejny klasę udowadnia, a weteran w osobie Hala
Holbrooka u schyłku kariery wspaniale w roli mentora się odnajduję. Stwierdzić,
iż Van Sant z wyczuciem obraz stereotypowej małomiasteczkowej mentalności
ukazuje, przełamując go zręcznie oczywistościami dla wielu niezauważalnymi, że
nie każdy prowincjusz to jełop czy kretyn, a ludzie wszędzie są wieloracy, bez
względu na miejsce zamieszkania, bo ścieżki życia osobowości różnorodne kształtują. Świetnie
twórcy Promised Land tą kwestię nakreślili, wśród bohaterów umieszczając pełną
paletę ludzkich typów. To głęboka, interesująca analiza wpływu pieniądza
na człowieka, często pod ścianą postawionego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz