Tak
się składa, iż znajomość twórczości Davida Cronenberga u mnie znikoma. Znam ze
słyszenia sporo jego tytułów, mimo to okazję widzieć to miałem jedynie poprzedzającą
Maps to the Stars produkcję, Cosmopolis nazwaną. Nie przypadła mi ona zupełnie do
gustu, więcej ona mnie znudziła wyczerpując ogromnie. Obiecałem sobie mimo tego nieprzyjemnego doświadczenia, że starsze obrazy jak będzie okazja
przepracuję - bo przecież zaskoczyć się na plus, gdy oczekiwania niewielkie to sympatyczne odczucie. :) Zanim jednak to może nastąpi, tu i teraz zdań kilka w
temacie najnowszego dokonania Cronenberga zapisane będzie. Dziwaczne to było przeżycie,
a określenie to mam wrażenie najtrafniej opisuje materie z którą było mi dane przez
ponad półtorej godziny obcować. Śmieszno i straszno jednocześnie, gdyż postaci,
jakie bohaterami mocno zeschizowane, przez co wzbudzające politowanie, a przesłanie,
które z treści odczytuje niezwykle gorzkie. Zepsuci, popieprzeni solidnie
prostacy, egoistyczne karykatury człowieka, bezwzględne złamasy, psychotyczni
lanserzy, bezrefleksyjni, zimni cynicy, aroganccy hochsztaplerzy, odarci ze
wszelkiej empatii pretensjonalni megalomaniacy i psychiczne wraki, czyli w kilku słowach obraz hollywoodzkiego światka, jakiego od niekorzystnej strony Cronenberg daje uświadczyć. Tego który na kozetce u terapeuty za grubą kasę eksploruje własną
emocjonalną niedojrzałość, symuluje skuteczne leczenie kompleksów, uzależniając
się od głasków. Nikt nie jest choć w miarę normalny, granica pomiędzy
ekscentrycznością, a obłędem płynna i dynamicznie pulsująca. Obejrzałem ten
osobliwy spektakl i zastanawiam się teraz, co chciał reżyser dać do
zrozumienia. Zakładam, że przesłanie wysublimowane, wokół przekonania, że w pewnych okolicznościach ego rozmiary gigantyczne przybiera, a konsekwencje tego stanu dramatyczne. Ok, rozumiem ale porwany
się nie czuje, może tylko kapitalne role większego artystycznego wrażenia
dostarczyły. Bo sama fabuła jakoś nie wykonała zakładanej roboty. To tylko moje
przekonanie, człowieka dla którego twórczość Cronenberga nadal tajemnicę stanowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz