czwartek, 16 marca 2017

Edward Scissorhands / Edward Nożycoręki (1990) - Tim Burton




O bidulkowatym Edwardzie, który zamiast dłoni zestaw do cięcia, przycinania i cieniowania posiada, czyli o ciekawości, wrażliwości, samotności i inności. Niezrozumieniu, odrzuceniu i cierpieniu, stereotypach konwenansach i ogólnie budowaniu iluzji na pokaz - na poły poważnie i z groteskowym poczuciem czarnego humoru. Stąd konkluzja się rodzi, że choć nie każda bajka kończy się dobrze, to zawsze przynosi ze sobą morał, a że kino Burtona jest wyjątkowe nie muszę nikogo do tego tytułu przekonywać. Lecz ceniąc niezwykły klimat jakim nasycone jego fikuśne obrazy, nie muszę jednocześnie popadać zawsze w zachwyt nad jego treścią, bo niestety Burton ma to do siebie ze czasem przedkłada efekt wizualny (charakteryzacja, scenografia) nad wysokich lotów efektywność emocjonalną. Jest jednak w jego karierze niewielka ilość tytułów, które mają jedno i drugie. Nie mam w ich przypadku poczucia dyskomfortu, że to ładne ale w środku to banalne lub zwyczajnie puste. Edward jest gdzieś wpół drogi, bo to wciąż pewnego rodzaju baśń w formule kina familijnego, ale jak to się zwykło mówić gdy z taką konwencją się ma do czynienia - bawiąc uczy i ucząc bawi. :) W tym przypadku bardzo sugestywnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj