Już miałem pisać, że to debiut reżyserski
multiaktywnego Jakubika, ale zostałem uwiadomiony, iż to już druga „Prosta
historia” w jego karierze. Pierwsza absolutnie przeszła, przynajmniej dla
mnie bez większego echa, ta natomiast może dzięki doborowej obsadzie i przede
wszystkim niezłej promocji zauważona została. Widać, że tkwi w Jakubiku potencjał
także w tym zakresie działalności artystycznej, że liczne role w filmach
uznanych twórców przełożyły się niejako także na edukacyjny sukces w przyswajaniu warsztatu reżyserskiego. Korzystał z obserwacji
mistrzów przy pracy i sam zapragnął stanąć po drugiej stronie kamery, by udanie zaistnieć w nowej roli. Konstrukcja historii zbudowana została w miarę ciekawie z licznymi przeskokami w czasie,
ale płynnie bez utraty tempa i wystarczająco czytelnie, by w tych manewrach się nie pogubić. Obraz mroczny i surowy w konwencji poniekąd Smarzowskiego, chociaż
nie aż tak charakterystycznie bezpośredni. Na pierwszym planie ojciec i syn,
ogólnie niełatwe relacje - zawodowe spiny, jak i gwałtowne rodzinne tarcia, gdyż obydwaj to w niewielkiej, przeżartej układami społeczności gliniarze. Doświadczony latami babrania się w nie tylko w bandyckim brudzie senior, ojciec w silnym uścisku alkoholowego uzależnienia, frustrat w pijackim amoku maltretujący żonę i syn, jedna z ofiar jego trudnych relacji z otoczeniem. To taki
szablon i nie ma przez ponad półtorej godziny wielkich zaskoczeń. Może finał, tak odrobinę, na tyle
autentycznie sprzedany, że przekonuje i mimo, że od początku niby znamy zakończenie, to droga do niego trzyma w napięciu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz