Oparta na autentycznych wydarzeniach
historia państwa Loving, mieszanej amerykańskiej pary, która w latach 60-tych popełniając w stanie Wirginia mezalians, naraziła się na szereg prześladowań oraz w finale
dzięki zaangażowaniu ambitnych prawników doprowadziła do zmian w Konstytucji Stanów
Zjednoczonych. Jednak do zwycięstwa w batalii przeciwko niesprawiedliwości
prowadziła bardzo kręta ścieżka, pełna poświęceń i wątpliwości, obaw o sens
walki i lęku przed jej reperkusjami. Podjęta ryzykowna gra nie gwarantowała
przecież triumfu, a z pewnością miała istotny wpływ na napięcia pomiędzy małżonkami
i bezpieczeństwo rodziny w społeczeństwie przesiąkniętym rasowymi podziałami.
Zaletą niewątpliwie obrazu jest jego kameralna forma, skupienie się przede
wszystkim na opowieści o ludziach, których zwykłe życie komplikuje
niezrozumiałe prawo i cały medialny szum
rozpętany wraz z sądową batalią. Niewiele tutaj polityki, a same ideologiczne
podłoże sprawy jest tłem w którym odnajdujemy relacje rodzinne, przeżycia
wewnętrzne bohaterów i prawdziwą miłość. To stonowany film, można by napisać
taki cichy, chwilami może nazbyt subtelny, ale jest w nim paradoksalnie sporo
napięcia i krzyk, tam gdzie strach ustawiczny i życie ciągłe w niemej pokorze
prowadzi do wyrwania się z bezradności i przeciwstawienie dyskryminacji. W
czasach silnej segregacji rasowej, w jednym z najgorętszych miejsc Ameryki,
gdzie radykalizmy dotkliwie wrosły w ludzką mentalność.
P.S. Czy tylko mnie powierzchowność i
sposób aktorskiej interpretacji Rutt Neggy kojarzył się z naszą Gabriela
Muskałą. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz