Artystyczne majaki
wielkiego Francisa Forda Copolli, w formie rozbudowanego, wielowymiarowego i
cholernie ambitnego konceptu, spreparowanego na zasadzie przenikających się
rzeczywistości. Trzeba być uważnym, by klocki się połączyły i stworzyły
spójną historię, aby zrozumieć przesłanie, sens i sedno. To taki poniekąd
intelektualnie nabrzmiały Benjamin Button, a ostatnio Wiek Adaline - znaczy
idea i fabuła podobna, ale tak jak te skojarzenia dość wyraźnie pobudzająca, to
za sprawą niezwykle skomplikowanej formuły uciekająca od prostych porównań z
powyższymi hitami. Tutaj jest chyba wszystko - filozofia, polityka, kultura ale
też metafizyka z parapsychologią i fantastyką naukową. Totalny tygiel i
chwilami odczucie przekombinowania, z poczuciem przesytu i zagubienia w
labiryncie bez jednego wyjścia. Formalnie urzekające kino za sprawą finezyjnej
zabawy operatorskiej, z różnorakiej perspektywy z piękną grą barw i świateł, ale
merytorycznie bardzo trudne do okiełznania, szczególnie gdy jeden wyłącznie
seans odbyty. Faktem bezspornym pozostaje, że to kino intrygujące i głośno o
chociaż jedno spotkanie więcej ze mną się upominające.
P.S. Nie wiem, może to tylko moje skojarzenie, ale ja tutaj dostrzegam sporo odniesień do ekranizacji powieści Brama Stokera. Kolejny seans przez pryzmat hrabiego Draculi i jego ukochanej będzie rozkminiany. :)
P.S. Nie wiem, może to tylko moje skojarzenie, ale ja tutaj dostrzegam sporo odniesień do ekranizacji powieści Brama Stokera. Kolejny seans przez pryzmat hrabiego Draculi i jego ukochanej będzie rozkminiany. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz