Wszystkie ofiary wojny, te zawinione i
przede wszystkim te absolutnie bez winy. Te świadomie zabijające i te
okolicznościami okrutnymi w zadawanie bólu i śmierci wmieszane. Największym poświęceniem młodość okrutnie odebrana, nierzadko życie młode przerwane, a z
pewnością na dobre traumą naznaczone. Stąd ta niemiecko-duńska produkcja, mimo że nie wyróżnia się znacząco pośród licznej reprezentacji obrazów traktujących o II wojnie światowej i dla wielu osób obecnie idealnie wpisuje się w ogólnie
rozumiane relatywizowanie historii, to jednak ze względu na sugestywnie oddane
kwestie konsekwencji nazistowskich działań, czy naiwności wpędzonej przez ideologiczny obłęd w koszmar wojny, zrobił na
mnie całkiem duże wrażenie. Ci gówniarze to przecież nie żołnierze, tym
bardziej masowi mordercy przygotowani zawodowo do okrucieństwa - to dzieciaki,
chłopcy zabrani z domów, płaczący za matkami. Dlatego też ta postawa wrogiego
sierżanta, w stosunku do niemieckich jeńców, ewolucja relacji i ludzkie odruchy,
tam gdzie przez wzgląd na zło uczynione jej absolutnie być nie powinno, nawet szczególnie
przez kontrastową scenę z prologu mnie nie zaskakuje. Poznaj swego wroga, a
przekonasz się jak wiele was łączy, jak bardzo podobnymi jesteście ludźmi. Niech
was połączą emocje podczas wspólnych wyzwań, niech czas zbuduje zależności i
więzy, a perspektywa ulegnie przemianie. Przecież wszyscy jesteście marionetkami
zaplątanymi przez politykę w konflikty, których mechanizmów do końca nie
pojmujecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz