Co ja mogę poradzić na to, że praca włożona w Catharsis mnie
nie przekonuje? Jej efekt mnie wręcz zmęczył straszliwie, gdy do kilku odsłuchów
trzeba było się przymusić, by w miarę rzetelnie ten groch z kapustą ocenić. Mogę
wyłącznie przejść do porządku dziennego nad myślą, że Robb Flynn jest na takim
etapie mentalnym, na którym ma niepodważalne, nieweryfikowalne przez otoczenie
przekonanie, iż może wszystko. Może sobie pozwolić, że to wszystko co może (bo
tak) nie tylko zostanie przyjęte, ale to wszystko nawet jeśli będzie uznane za
przejaw megalomanii, w słabej jakościowo obróbce i przez ten fakt skrytykowane,
to i tak absolutnie nie zostanie do jego świadomości dopuszczone. W poczuciu
najwyższej zajebistości zignorowane zostaną wszelkie argumenty niezgodne z
twardą tezą, oznajmiającą wszem i wobec, iż to jest taki album jaki chciał
nagrać i nagrał, bo mu się tak podobało i że to materiał wyłącznie do chwalenia,
bo jak inaczej. Może w tym przekonaniu jest sporo nadinterpretacji, przesady czy wreszcie złośliwości ostatnimi rozczarowaniami wokół Flynna napędzanymi, lecz proszę zrozumieć i wybaczyć, ale nie potrafię tak zwyczajnie skapować po co te
ponad zdrowy rozsądek pokraczne kombinacje i potrzeba budowania z grupy o
profilu metalowym czegoś na wzór wora z rozmaitościami. I nawet jeśli album
skompilowany został ze wszystkiego co już było grane przez Machine Head, w
swojej bogatej historii. I nawet jeśli jest na nim sporo pojedynczych riffów,
motywów, zagrywek czy ogólnie względnie niezłych pomysłów. I nawet jeśli jak jest ciężko, to walec przez łeb tak jak powinien się przetacza, a jak gwałtownie to motoryka
napędzana przez Dave’a McClaina pobudza. I nawet jeśli te
progresywne kolosy posiadają w sobie nie większe natężenie patosu, jakie od lat
na krążkach grupy gości, a tęsknota za czasami kiedy nu metal rządził, nie jest
tylko ucieczką od nijakości, czy sentymentalnym spojrzeniem wstecz. To? To i tak nie zmienia to faktu, że w tym
szaleństwie przesytu nie ma właściwie żadnej metody, która uporządkowałaby konstrukcje bez jakiejkolwiek kontroli przeładowane treścią. Nie dźwigam tego 75-cio minutowego
bałaganu, nie kminię też bicia piany przez jego autora. Człowieku, jak wszyscy
ci mówią że jest słabo, to jest i tyle! Wiesz co to jest pokora głupcze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz