Policyjny dramat, to
lubię bardzo! Szczególnie kiedy on dobry i amerykański, a że hamburgery potrafią
w te klocki bawić się z widzem doskonale, to nawet taki Antoine Fuqua, który
szczerze pisząc nie zawsze ze swoimi filmami trafiał punkt, to tym razem
idealnie wbił się w obowiązujące kanony/moje wymagania i podarował kawał
niebanalnego, a przede wszystkim przekonująco autentycznego akcyjniaka dla
rozrywki i całkiem nielichej krzyżóweczki do intelektualnej rozkminy. Obsada pierwszoplanowa premium klasa i z
drugiej strony chyba świetnej naturszczyzny tutaj również nie poskąpiono? Miejscem
akcji mroczny Brooklyn i bezwzględny świat współczesnej czarnej gangsterki tamże rezydującej. Bohaterami zaś trzej policjanci na życiowym zakręcie - outsiderzy
z problemami natury psychicznej, mniej lub bardziej rozjebanym życiem rodzinnym
i na własnych styranych barkach całym ciężarem roboty, której im tak na marginesie nie
zazdroszczę. Co innego na wygodnej kanapie przeżywać ich dramaty, włażąc
dzięki wyobraźni i pracy scenarzysty w buty tych mniej lub bardziej dobrych, uczciwych trochę albo
wcale - znaczy szlachetnych na tyle na ile okoliczności, wymagania i ich
dyspozycję psychiczne wespół z masą słabości im pozwalają. Robiąc to bez tej
oczywistej konieczności realnego babrania się w tym głównie, aby może kogoś
uratować, względnie uchronić przed skurwysyństwem wielkiego miasta. Po cholerę poddawać się gigantycznym stresom, rzucać na szalę własną prywatność, dostarczać nieuniknionych napięć rodzinie i finalnie super bohaterze spaść na samo dno? Po cholerę
tak ryzykować, życie jest przecież takie kruchutkie, a drugiego super bohaterze
nie dostaniesz! Powtórzę że nie było trudno mnie w tą historię wkręcić na
sto procent i nie trzeba było przymuszać do wystawienia jej laurki. Wystarczyło
zbytnio nie spierdolić sporego potencjału, jak zakładam z życia wziętego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz