Dzisiaj Rival Sons dla każdego szalikowca trendu zwanego retro rockiem, to nazwa częstokroć uznawana za lidera gatunku, a na pewno za jedną z czołowych w dość szerokiej stawce formacji z tej właśnie, cudownie oldschoolowej ligi stylistycznej. Widząc w sobie maniaka mody na współczesną reinterpretację klasycznego hard rocka i blues rocka sam spostrzegam Kalifornijczyków jako nie tylko mniej lub bardziej wybijających się na niezależność od szlachetnych inspiracji, tudzież jednych z bardziej oryginalnych dzisiaj twórców korzennego rocka, ale widzę i słyszę w nich wcześniej tylko potencjał, a obecnie warsztat i obycie sceniczne, które predestynuje ich do przyklejenia prestiżowej etykietki muzyków, którzy gdyby urodzili się tuż po II wojnie światowej, a ich debiut przypadłby na koniec lat sześćdziesiątych byliby współcześnie ikonami porównywalnymi tylko z największymi, czyli tymi nielicznymi półbogami ambitnego rock'n'rolla w rodzaju Cream, Led Zeppelin, Deep Purple, Free etc. Pech ich, szczęście moje że ci wciąż przecież bardzo młodzi ludzie graja dzisiaj, a nie wczoraj stąd miałem i zakładam jeszcze będę miał okazję, aby uczestniczyć w rytuałach zwanych live występami i zapamiętać je jako jedne z najdoskonalszych w jakich dane mi było być aktywnie jako widz i słuchacz zaangażowanym. Ale o tym już na pewno przy okazji kolejnych pięciu albumów z ich dyskografii nie omieszkałem wspomnieć, a teraz przychodzi mi dopełnić formalności dorzucając do kompletu recenzji, tą odnoszącą się do debiutu Amerykanów. Before the Fire to nie jest pierwszy krążek jankesów z którym się zapoznałem, gdyż on akurat wydany przez zespół własnym nakładem miał rzecz jasna ograniczoną promocję, lecz też na tyle przyzwoitą aby zainteresować kapitalnymi dźwiękami z jedynki wytwórnie cokolwiek mało rockową i zainspirować do zainwestowania w drugi krążek ekipy dowodzonej przez nieprawdopodobnie charyzmatycznego Jay'a Buchanana. Chociaż Pressure & Time wypuszczona na rynek przez Earache Records w swoim programie zawierała większą ilość już dzisiejszych evergreenów, to Before the Fire względem treści i jakości niczym powyższej nie ustępuje. Jest bowiem zbiorem jedenastu zarówno chwytliwych w sensie z miejsca zapamiętywalnych, jak i doskonale utrzymujących świeżość kompozycji, które niosły dla świata powracającego do łask gitarowego grania jedną śmiałą wiadomość. Nadchodzimy i mamy zamiar rządzić! Jak jeszcze nie teraz, to to i tak tylko kwestia czasu aż na tronie zasiądziemy! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz