sobota, 17 sierpnia 2019

Jodaeiye Nader az Simin / Rozstanie (2011) - Asghar Farhadi




Absolutnie nie jestem i też absolutnie nie aspiruje do miana pasjonata jakiejkolwiek szkoły kina egzotycznego, tym bardziej że mnóstwo ciekawych rzeczy dzieje się w kinie amerykańskim i europejskim, a ja nie nadążam nawet za z tych podwórek wartościowymi nowościami. W przypadku twórczości Ashgara Farhadiego sytuacja jest jednak zdecydowanie inna bowiem reżyser odkryty właśnie dla kina światowego przebił się na szersze rynki za sprawą jak pamiętam Rozstania i Klienta stając się tym samym twórcą przez elitę głównego nurtu rekomendowanym. :) Drugi z wymienionych tytułów już znam (tak pisałem, pisałem także), a pierwszy należało oczywiście poznać tym bardziej że ostatni zrobiony już w europejskich warunkach (Wszyscy wiedzą) stał się w ostatnim czasie jednym z bardziej przeze mnie docenionych. Tak jak bezpośrednio dałem do zrozumienia kiedy z Klientem się zapoznałem, tak też Rozstanie to obraz który mimo osadzenia w arabskich realiach, mógłby równie dobrze powstać w bliższych kulturowo okolicznościach miejsca, a różnice w sposobie życia w sensie funkcjonowania ograniczyłby się wyłącznie do mentalnego rozumienia roli mężczyzny i kobiety przez pryzmat religijnych wierzeń i tradycją przesiąkniętych konwenansów. Cała reszta czyli relacje w obrębie rodziny, a przede wszystkim problemy natury psychologicznej to niemal skala 1:1 tego co od wewnątrz mamy możliwość na co dzień spostrzegać, a nawet często też doświadczać. Zatem niby rzeczywistość inna, odległe galaktyki, a jednak uniwersum to samo. Rozstanie jest obrazem wysoce pragmatycznym, pozbawionym detalicznej obróbki, ukazującym życia surowy stan. Niemal z boku rejestrowaną kroniką wydarzeń bez dodatkowej kosmetyki, nawet w sensie pozbawienia go tła muzycznego minimalistycznie ograniczonego do odgłosów zgiełku miasta. Stąd siła przekazu jego opiera się wyłącznie na pierwotnym potencjale tkwiącym w historii, której w tej formule do psychiki widza wtłaczanej poniekąd daleko do typowo filmowo poruszającej emocjonalności. Zamiast warsztatowych trików odciągających od jądra zamieszania dostajemy świadomą i precyzyjnie dozowaną prostotę dopieszczaną wieloma sugestywnymi merytorycznymi detalami, sprytnie między wierszami przemyconymi. Doceniając przywiązanie Farhadiego do fabularnej rejestracji/filmowej interpretacji prozaicznego życia rodzinnego i przerastającej możliwości kontrolne bohaterów strasznie splątanej spirali zdarzeń oraz rozumiejąc zastosowanie prostych środków stylistycznych mam równocześnie przekonanie, iż w wersji zmodyfikowanej przez potrzeby i oczekiwania kina bardziej mainstreamowego spojrzenie Ashgara Farhadiego (Wszyscy wiedzą) stało się może nie bardziej przenikliwe i suspensem szczwanie doprawione, ale na pewno znacznie bardziej realizacyjnie kompletne i dla artystycznego wrażenia atrakcyjne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj