Sporo krytyki przyjął
na klatę Pasikowski po premierze Kuriera. Uwag myślę uzasadnionych, które
oczywiście nie tyczyły się warsztatu reżyserskiego, a obranej formuły
przedstawiającej postać Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Bo trudno nie zgodzić się,
że osoba sławnego kuriera w tym ujęciu zbyt prostymi środkami nakreślona,
bez podjęcia próby głębszej niż tylko standardowa refleksja podług obecnie obowiązującą idei Polaka szlachetnego bez wad jakichkolwiek. To jedno, drugie
zaś co rzuca się w oczy, a odnosi do stylistyki i wymaga wyrozumiałości, to
porywanie się na super produkcję bez koniecznych gigantycznych środków
finansowych. Mnie i zakładam każdego, kto posiada elementarne poczucie dobrego
smaku razi tania komputerowa obróbka, której bardzo daleko do przekonującej
naturalności. To paradoks, że jak lata temu Pasikowski kręcił swoje wielkie
hity, to treść i przenikliwość merytoryczna łatała skutecznie braki w
technicznej obróbce, a charyzmatyczne aktorstwo dawało takiego kopa, że ho ho.
A dzisiaj, kiedy Pan Władysław dysponuje znacznie bardziej zaawansowanymi
możliwościami technologicznymi, to wykorzystuje je nazbyt ochoczo, ale bez
odpowiedniego smaku. Ponadto dobierając obsadę nie zawsze o fantastycznym
przygotowaniu i możliwościach nawet jakby się nie starał budować szpiegowskiego
w założeniu, a sensacyjnego w praktyce napięcia to kilka postaci robi z tego
przedsięwzięcia kabarecik - no nie nadają się do tej roboty, albo ich twarze
już tak są opatrzone, że po prostu NIE! Kurier właściwie to ten sam schemat wizualny,
jaki w przypadku Jacka Stronga był zastosowany, tylko zaaranżowany pod
okoliczności II wojny światowej. A ja bym sobie życzył, aby Pasikowski więcej
surowym mięchem zarzucił rezygnując z pseudo wymuskania. Nie
bawił się niczym autor wątpliwych jakościowo pejzaży między innymi światłocieniem z
popularnych aplikacji do obróbki fotografii. Nie chcę by w istocie dramatycznej
historii było jak w komiksie, tylko aby do bólu autentycznie oddawała ona
rzeczywistość i okoliczności, aby wstrząsnąć i przerażać. Aby zmuszała do
wykrzywiania twarzy w geście lęku przed strasznym wojennymi czasami, wybijając z głów co bardziej krewkim młodzieńcom marzenia o spełnieniu w walce. Tutaj
jednak kosmetyka zakryła to co najważniejsze pod grubą warstwą niestosownego
makijażu, mającego na celu wykreować postać nie z krwi i kości, a bardziej
super/hiper bohatera ze stron powieści pisarzy w rodzaju Alistaira
MacLeana. Dużo pracy zapewne w uzyskanie przebojowego tempa włożono, a efekt tylko poprawny. Niezwykle życie (tak
czytałem swego czasu biografie Kuriera pióra Jarosława Kurskiego), a wrażenia sprowadzone do powierzchownej
tylko emocjonalności w atmosferze wtłaczania do głów wypielęgnowanej młodzieży,
że czasy wojny to zaiste doskonała okazja do zdobycia "fejmu". Wolałbym aby
Pasikowski nie kreował się na nauczyciela poprawnej politycznie historii
popularnej, a robił to co sławę w branży mu przyniosło, czyli wkładał kij w
mrowisko. Właśnie tak jak to doskonale merytorycznie i warsztatowo w przypadku
Pokłosia ostatni raz uczynił. To jest jego naturalne środowisko, tam gdzie krew, pot i brud, gdzie niczego się nie koloryzuje i makijażem przykrywa. Doceniając
wszakże w podstawowym stopniu wykonaną robotę (bo były też w ilościach
śladowych mocne momenty), mam niestety jak powyżej wyłuszczyłem sporo do
zarzucenia. Nie na taki mdły laurkowy hołd absolutnie oddane sprawie, bezsprzecznie skomplikowane życie Jana Nowaka-Jeziorańskiego zapracowało. Pamięć o
nim zasłużyła na coś więcej niż tylko banalne z tekturki wycinane epizody. Mimo że
jestem rozczarowany i minusy przesłaniają mi nieliczne plusy to STOP, nie
całkiem radykalna zmiana tonu teraz w kilku zdaniach nastąpi. Jeśli ocena ma
wynikać z poziomu znużenia pochodzącego z autopsji, bez oczekiwań i z
góry założonej tezy, według sugestii zawodowej krytyki, to było tak po prostu
bardzo przyzwoicie i jak na standardy kina akcji bez większych mielizn.
Większość aktorskiej braci wykazała się profesjonalizmem i intuicją, a sama
historia przyniosła podstawową porcję wiedzy o kulisach wybuchu Powstania
Warszawskiego (czytaj potwornie tragicznego w skutkach zrywu wolnościowego).
Bez zbytniego grzebania w niuansach, tak aby większość widzów bez problemu zrozumiała ówczesną sytuację
polityczną i jej bezpośrednie oddziaływanie na podejmowane decyzje. Mało
gdybania, roztrząsania - więcej podanych w przystępnej, poniekąd nawet
rozrywkowej formie podciągniętych pod patriotyczną tezę faktów. Podtrzymuje
wciąż mimo wszystko, że to nie głęboki dramat, a tylko w założeniu wyrazisty film akcji, który
służy zarówno popularyzowaniu postaci skromnego herosa, jak i w
pierwszym rzędzie przeznaczeniem jej uświadamianie historyczne młodzieży według
obecnych zaleceń ministerstwa. Nie stanowiąc tym samym wyczerpującego temat
materiału o charakterze dokumentalnym, biograficznym, nie mówiąc już
psychologicznym. Bardzo żałuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz