Lokalizacja Egipt, ale rozczarowując
rozpalonych możliwością podziwiania bajecznych scenerii fanów all inclusive, nie
ten oczywiście z okien pięciogwiazdkowego hotelu położonego w nadmorskim
kurorcie, tylko od środka - z wnętrza którego prawdziwy obraz przed turystami
starannie chroniony. Dokładnym miejscem akcji Kair – gigantyczna metropolia z
bogatą historyczną przeszłością, dynamiczna i pełna tak wiele mówiących współcześnie wyrazistych nie tylko dla wytrawnego socjologa kontrastów. Miasto bogatych dzielnic i zamieszkałych w nich uprzywilejowanych
decydentów, ale jak z zasady wynika, w miejscach gdzie rządzi twarda władza i przemoc
jednocześnie, aglomeracja korupcji i strachu. Szczególnie, że akcja tego wyśmienitego
obrazu toczy się pośród zaułków biedy i na kilka dni dosłownie przed wybuchem Arabskiej
Wiosny Ludów. Ten pozbawiony jakichkolwiek filtrów thriller/kryminał jest zatem
osadzony w konkretnym czasie historycznym i okolicznościach społeczno-politycznych, stąd ich wpływ na fabułę zrozumiały i niebagatelny. W poruszającym klimacie przygnębiającej niemocy, przerażającej brutalności miejsca, tropiony jest
morderca pięknej piosenkarki. Widz od początku domyśla się, że zamieszani w udział
w zbrodni są ludzie z koneksjami - na stanowiskach i z pieniędzmi. Fabuła opleciona
na karkołomnym śledztwie, sprowadza się właściwie do skazanej z góry na porażkę próby rozprawienia się z systemem, stawiając bohatera przed dylematem - stanąć w poprzek
czy pozwolić się ponieść z prądem? Kino nakręcone jak doczytałem przez człowieka z zachodu,
powiązanego tylko częściowo pochodzeniem narodowym z arabską mentalnością i specyfiką miejsca
akcji. Kino brutalnej prawdy, którego nie porównam bezpośrednio w naszych
realiach do obrazów Smarzowskiego, chociaż tonacja w nim zachowując
wszelkie proporcje zbieżna. Lecz kiedy Smarzowski w przeważającej większości brodzi spektakularnie w ojczyźnianym szambie i nie pieszcząc się z tematem wyprowadza intensywnie ciosy, to Tarkik Saleh szambo przy okazji wskazując, skupia się jednak w smutku i w hollywoodzkim nieco stylu na wymiarze cierpiętniczym egzystencji ostatniego sprawiedliwego. Wciągając, a wręcz w ukazaną patologiczną
rzeczywistość widza zasysając, bowiem oddaje do oceny kino zrobione zgodnie ze wszelkimi
zapewniającymi autentyczność warsztatowymi kanonami, ale też dewiacje
obnażając i tym samym z całą mocą je piętnując poprzez jednoznaczną identyfikację widza z
postacią ofiarnego stróża prawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz