Szarlatan Agnieszki Holland, to wprost ujmując taki mistrzowsko starannie zrobiony film. Z zachowaniem warsztatowej rzetelności i gruntowną faktograficzną podstawą, jako bazą dla kolejnych w jej filmografii okazji do rozliczeń ze skomplikowaną XX-wieczną historią bloku państw środkowo-wschodniej Europy. Oczywiście skonstruowany w takim zachowawczym, ale mimo wszystkich archaizmów za wady często we współcześnie produkowanym kinie postrzeganych, w starym, lecz dobrym, bo skupionym bezpośrednio na meritum stylu. Bez posiłkowania się niezrozumiałymi pseudo artystycznymi chwytami, skoncentrowany na tytułowej postaci i odtworzeniu autentycznie posępnego klimatu czasów stalinowskiego totalitaryzmu. To jednak nie przyjęta klasyczna, ocierająca się o teatr telewizji formuła, stanowi najważniejszą wartość obrazu Holland. Ja akurat nie odbieram jej w kategorii decydującej zalety (tym bardziej nie uznaję za wadę), bowiem najważniejsza jest tu sama historia, a sposób jej technicznego opracowania raczej drugorzędny. Reżyserka nakręciła film świadomie pozbawiony fasadowych emocji, a ich miejsce wypełniła chłodną, rzeczową narracją i analitycznym spojrzeniem na sportretowanego bohatera. Postać niejednoznaczną, w której duszy sporo sprzeczności, a w życiu jeszcze więcej tajemnic. Jan Mikolášek (jak doczytałem) był swego czasu w komunistycznej Czechosłowacji postacią ogólnie znaną, a jego wzbudzające zainteresowanie zasługi, szeroko komentowane na wielu płaszczyznach. Zarówno tej zawodowej (miał uleczyć „siłami natury”, za pomocą zielarstwa ponad pięć milionów osób), jak i na płaszczyźnie obyczajowej (dominujący porywczy charakter, homoseksualna orientacja) i wreszcie światopoglądowo-politycznej (ofiara zarówno represji stalinowskich, jak i hitlerowskich). Pomysł by przenieść na ekran jego życie, podsunął reżyserce autor scenariusza i była to jak finalny efekt ich współpracy pokazuje, koncepcja trafiona. Przyznaję, iż straciłem wiarę w Holland po Pokocie, odzyskałem po Obywatelu Jonesie, a teraz tylko się utwierdziłem w przekonaniu, że ma ona wciąż intuicję do interesujących tematów i wyczucie w ich sumiennie wnikliwym opracowywaniu.
Holland do naprawdę dobra reżyserka i co najważniejsza pozostająca ciągle w klimatach środkowo-wschodnioeuropejskich, co czyni jej filmy jeszcze bliższymi. Historia Mikolaseka to iście filmowa historia, opowiedziana w przypadku Holland perfekcyjne. Narracja niespieszna, aktorstwo dobre i stonowane. kolejny dobry film p. Holland
OdpowiedzUsuńZgoda.
Usuń