czwartek, 10 grudnia 2020

Killer Be Killed - Reluctant Hero (2020)

 


Super skład powraca. Skład w którym na równi pierwsze skrzypce grają Max Cavalera (wiadomo Sepa, Soulfly itd.), Troy Sanders (wiadomo Mastodon, Gone is Gone) i Greg Puciato (też wiadomo TDEP, TBQ itp.), wspomagani metodycznie ciężarnym bębnieniem, nie mniej od pozostałych szanowanego człowieka z Converge i Mutoid Man! Odradza się po ponad sześciu latach ta przyciągająca wielce uwagę ekipa i bez zbędnych kombinacji nagrywa płytę, która niczego nowego przed fanem wyżej wymienionych nie odkrywa, bo wciąż korzysta z tej samej talii kart, w której Jokery odgrywają kluczową rolę. Kartami przeważającymi szalę wszystkie te cudne kombinacje wokaliz Pana Puciato (z serca melodyjnie i z trzewi wrzaskliwie), Pana Troy'a (jakby z otchłani, podniośle, hymnnicznie) i Pana Maxa z charakterystycznym zdartym, gardłowym charczeniem. Bez tej zasadniczej cechy, kompozycje nie były by może miałkie, bowiem ich aranżacje podporządkowane popisom wokalnym, posiadają wspaniały drive oparty na świetnym motorycznym gitarowym riffie, lecz z pewnością całościowo straciłyby na aranżacyjnym uroku, płynącym wprost z możliwości użycia różnorodnych partii brawurowego śpiewu i chaotycznego jazgotu. Bez nich jest to jednak tylko modern thrash, a z nimi coś znacznie bardziej na scenie wyjątkowego. Z nimi każdy numer to efektowna przygoda, podczas której doświadczania oczywiście przychodzą na myśl skojarzenia z macierzystymi, bądź pobocznymi projektami wchodzących w skład Killer Be Killed muzyków. Jednak dla mnie, fana wszystkiego co szczególnie Puciato i Sanders muzycznie robi, to raz kolejna okazja by dać się porwać ich talentom, dwa żaden problem by poszczególne autorsko kopiowane specyficzne frazy od siebie odróżnić. Ktoś tam oczywiście może sarkać z wyrzutem, że Puciato zamiast kręcić się w kółko z The Black Queen i Killer Be Killed, a teraz jeszcze solowo, mógłby na nowo skumać się z ziomkami z Dillingera i nagrać coś znacznie bardziej po eksperymentatorsku ekscytującego. Ja jednak uważam, że nie ma się co spieszyć, a póki jakość współpracy pod szyldem KBK jest wyśmienita, to niech się wszyscy wymienieni Panowie wystrzelają jak mają jeszcze czym, a na powrót The Dillinger Escape Plan przyjdzie jeszcze czas. 

P.S. To jest tak i powyżej mam na to niezbity dowód, że jak w grupie jest trzech liderów, to zawsze o którymś w rece będzie więcej i nie zawsze gdzie kucharek więcej niż jedna, to nie ma co dobrego na ząb wrzucić. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj