wtorek, 1 grudnia 2020

The Pineapple Thief - All The Wars (2012)

 


Uprę się, a dokładnie pozostanę w przekonaniu, iż The Pineapple Thief bez Gavina Harrisona, to była ówcześnie grupa pozbawiona elementu decydującego. Składnika który przesądza o fakcie, iż mamy do czynienia z ekipą z ekstraklasy ambitnego rockowego grania. Nie żeby muzycy tej ważnej formacji nie posiadali chęci, by wysokimi lotami uznanie wzbudzać, lecz co naturalne chcieć, to nie zawsze móc. Nawet jeśli od pierwszych tego rodzaju wygłoszonych sądów, zdążyłem zdecydowanie głębiej wgryźć się zarówno w All the Wars, jak i o dwa lata późniejszą Magnolię, a moja optyka wyostrzyła się i została o kilkanaście procent pozbawiona radykalizmu, to nie zmienia się zasadniczo linia opinii i wyrazistość jej artykułowania. Może gdyby (pogdybam sekundkę), poznawał dorobek TPT we właściwej chronologicznie kolejności, wtedy być może ewolucja i jej kierunek byłby dla mnie łatwiejszy do wychwycenia, lecz myślę (zastanowię się momencik), przełom powiązany z dołączeniem do składu maestro Harrisona byłby równie newralgiczny. Z tego miejsca, w którym moja aktualna wiedza i doświadczenie kontaktu z Brytyjską ekipą konfrontuje się z All the Wars, słyszę i czuję, że te dziewięć kompozycji, nie zasługuje na większą niż tylko ta powyższa krytykę. Bowiem jest album z 2012-ego roku wypadkową współpracy autorskiej, grupy muzyków o zacnej muzykalności ogólnej oraz wrażliwości emocjonalnej. Oczywiście poczucie estetyki będzie zawsze kwestią indywidualną, jednakowoż w przypadku poddawanego tutaj refleksyjnej autopsji materiału, nie trudno uznać, iż jego ładunek duchowy ma charakter uniwersalnie poruszający. Utwory składające się na program powyższego, to tak samo przejmujące, jak bezkonfliktowo wciskające się w świadomość formy muzyczno-liryczne. Formy bezkolizyjnie płynące, fragmentami całkiem wartkim nurtem. Z klasyczną progrockowa ornamentyką, rozbudowaną melodyką oraz siłą wyrazu subtelną, lecz celnie dotykającą jeśli trzeba. Innymi słowy, to taki emblematyczny obraz neoprogresywnej nuty, która łączy ambicję i piosenkowość. 

P.S. Może tylko wyciąłbym z All the Wars kilka fragmentów quasi orkiestracyjnych. Dla dobra wspólnego - mnie jako fana i zespołu jako obiektu mojego fanowskiego uznania. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj