poniedziałek, 23 czerwca 2014

The Butler / Kamerdyner (2013) - Lee Daniels




„Ciemność nie wykorzeni ciemności – to zadanie dla światła”. Ten mądry cytat otwiera najnowszy obraz Lee Danielsa i pomimo moich cierpkich z jego filmami doświadczeń po raz kolejny szansę daje by przekonanie odnośnie twórczości tego reżysera zweryfikować. Niestety okazja zaprzepaszczona i już spieszę donieść, co jest nie tak i dlaczego poniższa ocena znów niska. Kluczowa kwestia to strwonienie tematu, który bez wątpienia jako baza dla wartościowej opowieści bardzo mocny. Efekt jaki uzyskany jednako mało przekonujący, tu zwyczajnie brakło charyzmy by wrażenie równe potencjałowi zrobić. Szkoda, bo była szansa by zdecydowanie ciekawsze kino wykreować, zamiast sztampowego, nudnego zakalca. Tym bardziej, że aktorskie persony zarówno te kluczowe jak i epizodyczne zacne niewątpliwie, a ich kreacje przyzwoite - nie mam tu na myśli akurat królowej talk show, bo jej wybór strzałem wyjątkowo niecelnym. Ta produkcja to taki typowy przykład, że sam temat dobrego filmu nie zrobi, trzeba prócz historii pewnej iskry, co ogień emocjonalny wykrzesa. Tutaj go brakowało i zamiast dzieła, jedynie coś na kształt rzemieślniczej telewizyjnej produkcji otrzymałem. Nie porwał, gdyż jałowo temat przedstawił, nie pobudził emocji, nie wciągnął - przeleciał i echa jakiegokolwiek nie pozostawił. Nie zamierzam go już głębiej analizować, brak mi motywacji! Wspomnę tylko na koniec, odnośnie samej historycznej perspektywy, że zmiany przełomami znaczone – przełomy cierpliwością i konsekwencją osiągane. Para w gwizdek znów poszła, pieniądze przez producentów wyłożone zmarnowane, a winą jednoznacznie Lee Danielsa obarczam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj