poniedziałek, 12 lutego 2024

Midnight in the Garden of Good and Evil / Północ w ogrodzie dobra i zła (1997) - Clint Eastwood

 

Nigdy wcześniej nie oglądałem, tym bardziej kompletnie nie rozumiem jakim cudem w okresie premiery, kiedy maniakalnie wypożyczalnie VHS-ów nawiedzałem, nie utrafiłem, ani nawet w międzyczasie przez już grubo ponad dwadzieścia lat w TV nie namierzyłem. Ot taka zagwozdka! W końcu sprawdziłem i donoszę, iż podobał mi się ten wykreowany, śmierdzący hipokryzją wyższych sfer, lekko osobliwy, ekscentrycznym w przypadku bogaczy nazywany klimacik. Chociaż nie byłem nigdy wielkim fanem aktorskiego talentu Cusacka (w przeciwieństwie do warsztatu Kevina Spacey’a), to zawsze ta jego dziecinna buźka sympatię moją wzbudzała i fajnie współgrała z nie do końca śmiertelnie poważnymi dramatami, obyczajówkami (pamiętam jeden taki mega kultowy - High Fidelity przesympatyczny) czy wygładzonymi thrillerami, więc tu u Eastwooda na poziomie mistrzowskiej realizacji w gatunku, zaskakująco trafnie się sprawdził, tak w roli, jak i podkreślam konwencji. Takie dość szablonowe sądowe thrillero-dramaty kiedyś miały gigantyczne branie i każdy szanujący się reżyser, pragnął uszczknąć z tego tortu kawałeczek. Eastwood nie pozostał obojętny na trend, bądź wręcz stał się jego czołowym reprezentantem, mimo że nazwanie kapitalnego Clinta specem od jednej estetyki byłoby oczywistym takiego przekonania i siebie ośmieszeniem. Niemniej jednak w okresie ostatniej dekady ubiegłego i pierwszej obecnego wieku nakręcił podobnych filmów sporo i każdy na poziomie do którego raczej przyczepić się nie można. Konkretnie Midnight in the Garden of Good and Evil jest jak wspomniałem schematyczny nieco, bo tradycyjnie hollywoodzki, przewidywalny mniej, bowiem bynajmniej nie dostarcza klasycznego twistu, ale zagadka kryminalna taka nie całkiem oczywista, intryga natomiast starannie uszyta, tak by jednak mocno mylić tropy. Ona o ślepej kompletnie sprawiedliwości, którą można z łatwością zmanipulować i której rzadko staje się zadość. O sprawiedliwości w intrygujących okolicznościach miejsca i kulturowo-obyczajowych uwarunkowań. Pamiętając że „prawda jak sztuka jest w oczach patrzącego”!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj