Jedna z ciekawszych około-popowych debiutanckich propozycji jaka do mnie ostatnio trafiła, czyli wpierw kilka śmigających w "jutjubowym" obszarze algorytmowych rekomendacji obrazków, a teraz właśnie pełny wymiar płytowy w wykonaniu Panien z The Last Dinner Party. Zespołu który złożony wyłącznie z przedstawicielek płci pięknej, które to oto może nie podbijają jeszcze światowych scen w wymiarze globalnie mainstreamowym, ale na pewno stanowią bardzo intrygujący ansambl, jaki śmiało korzysta z dorobku wielu lat rozwoju szeroko rozumianej muzyki popularnej, jaka w dodatku nie nastawiona jest wyłącznie na trendziarstwo, czy przesadne wykorzystywanie łatwo wpadających w uszko motywów, ale posiada w sobie ambicję, by w formule mogącej zdobyć szersze uznanie zagospodarować całkiem eklektyczne rozwiązania. Album startuje quasi orkiestrowym intro i mnie taki oto pomysł niezbyt przypada od razu do gustu, choć rozumiem że parateatralna specyfika występów jak i konstrukcji kompozycji (ma to w sobie sznyt musicalowy) usprawiedliwia takież otwarcie. Jednak to co najlepsze w Prelude To Ecstasy to te aranżacje które nie idą w uproszczenia czasem lekko tandetne, ale udowadniają że młodym dziewczynom nie obca jest klasyka nie wyłącznie wyspiarskiego pop-rocka z lat siedemdziesiątych (Abby też słuchali pewnie ich dziadkowie, jak one babusie i dziadziusia w dzieciństwie odwiedzały :)), gdzie poza obowiązkową melodyjnością multum barw i odcieni muzycznych, a poszczególne często różnobiegunowe akcenty podporządkowane zostają estetycznej formule budowania swoistej teatralnej dramaturgii. W sukurs rozwiązaniom formalnym idą oczywiście teksty jakie uwypuklają emocjonalny charakter dźwiękowej propozycji Brytyjek, gdzie na równi współistnieją intensywne namiętności, euforia oraz ból, co sprawia iż całość tak intensywnie wpływa na wrażliwego słuchacza, jak i czyni całość spójną, mimo iż podkreślam że raczej nie jednowymiarową pod względem inspiracji gatunkowych. W kategoriach czegoś obecnie nieco innego, bo poniekąd świeżego (w układzie odniesienia popowym) jak i archaicznego (bo przecież taka stylizacja i takie pozy, to był czas że opanowywały branżę na skalę dominującą), a zarazem mimo iż wbijającego z apetytem na sporą sławę w dzisiejszą popową rzeczywistość, to warte uwagi i w przyszłości obserwacji, szczególnie, że zapewne główny walor takiej nuty i takiej jej prezentacji tkwi w występach na żywo - więc warto byłoby dziewczyny w akcji zobaczyć. Choć osobiście Prelude To Ecstasy nie porwał mnie tak jakbym sobie po kapitalnych singlach wyobrażał i przez moment miałem poczucie lekkiego rozczarowania, że na przykład produkcja technicznie jakaś taka nieco płaska, to przyznaję iż od premiery wskakuje debiut The Last Dinner Party u mnie w odsłuchy systematycznie, a to na dwoje mu wróży. Jeśli utrzyma uwagę, to udowodni że jest w nim coś więcej li tylko frapująca otoczka i pierwszy muzyczny plan chwytliwy, a jeśli się od niego mnie uleje, to jest jeszcze zawsze szansa że po odłożeniu na boczek, po jakimś czasie rozstania ponownie przyciągnie i być może będzie to też potwierdzenie jego wartości. W tej sytuacji, gdy odkryję tutaj kolejne dna, ostatecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz