wtorek, 15 kwietnia 2014

12 Angry Men / Dwunastu gniewnych ludzi (1957) - Sidney Lumet




Nie będę powielał truizmów, że to klasyka, ikona itd. tylko w kilku zwięzłych zdaniach, według subiektywnych kryteriów oddam geniusz i długowieczność tego obrazu. Podstawowym walorem obok wybornego warsztatu aktorskiego brak trików, co by po latach żenadą w oczy kłuły. Surowa forma, bez zbędnych spektakularnych ozdobników – tylko czysta treść. Temat fascynujący do głębokich przemyśleń skłaniający, taki co pretekstem do szerszego spojrzenia na rzeczywistość. Taki prosty pomysł, a mimo to trzyma w zainteresowaniu i napięciu, bo o ludzkich słabościach traktuje i z metodyczną konsekwencją je obnaża. Nic nie jest oczywiste, każde zachowanie sprowokowane skomplikowaną etiologią. To co oczywiste się zdaje, pozorami może omamić, czujność uśpić prowadząc bezpośrednio do fałszywych wniosków. Uprzedzenia i stereotypy jako ich  fundament wyroki najczęściej wydają – tak łatwo nam nimi się posiłkować, a pamiętać trzeba, że ofiarą ich bezrefleksyjnej, bezwzględnej natury sami paść możemy. 

P.S. Tak na marginesie odjazd w kierunku innego mistrza z filmowego podwórka zrobię – myślę, że rodak Polański dostrzegł tą minimalistyczną drogę i wartość w niej zawartą, stąd Rzeź i ostatnio Wenus w futrze w jego dorobku reżyserskim zaistniały. W tym przypadku kino koło zatoczyło, przesytem efektownej lecz bezwartościowej papki znudzone, swe kroki ku korzeniom skierowało – w teatralnej, pierwotnej manierze się odnajdując. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj