Nie
będę powielał truizmów, że to klasyka, ikona itd. tylko w kilku zwięzłych
zdaniach, według subiektywnych kryteriów oddam geniusz i długowieczność tego
obrazu. Podstawowym walorem obok wybornego warsztatu aktorskiego brak trików, co by po latach żenadą w oczy kłuły.
Surowa forma, bez zbędnych spektakularnych ozdobników – tylko czysta treść.
Temat fascynujący do głębokich przemyśleń skłaniający, taki co pretekstem do
szerszego spojrzenia na rzeczywistość. Taki prosty pomysł, a mimo to trzyma w
zainteresowaniu i napięciu, bo o ludzkich słabościach traktuje i z metodyczną
konsekwencją je obnaża. Nic nie jest oczywiste, każde zachowanie sprowokowane
skomplikowaną etiologią. To co oczywiste się zdaje, pozorami może omamić, czujność
uśpić prowadząc bezpośrednio do fałszywych wniosków. Uprzedzenia i stereotypy
jako ich fundament wyroki najczęściej
wydają – tak łatwo nam nimi się posiłkować, a pamiętać trzeba, że ofiarą ich bezrefleksyjnej,
bezwzględnej natury sami paść możemy.
P.S.
Tak na marginesie odjazd w kierunku innego mistrza z filmowego podwórka zrobię – myślę, że rodak Polański dostrzegł tą minimalistyczną drogę i wartość
w niej zawartą, stąd Rzeź i ostatnio Wenus w futrze w jego dorobku reżyserskim
zaistniały. W tym przypadku kino koło zatoczyło, przesytem efektownej lecz
bezwartościowej papki znudzone, swe kroki ku korzeniom skierowało – w
teatralnej, pierwotnej manierze się odnajdując.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz