Za ciosem idę! Był Zniewolony, chwile potem Wstyd i teraz na Głodzie kończę. ;) Tak poznać reprezentatywny dorobek McQuenna chciałem i plan swój w miarę szybko zrealizowałem. ;) Do sedna, starczy miałkich żarów, częstochowskich rymów bo temat jaki powyższy obraz podejmuje w żadnym wypadku jajcarski! To ciężkostrawna, trudna i wstrząsająca historia na faktach z życia oparta przez co jeszcze silniej poruszająca. Zimna, surowa - w takiej estetyce ascetycznej zamknięta, bez muzycznego tła z dopracowanymi detalicznie szokującymi kadrami i przekonującą grą aktorską. Jednako ja go docenić w pełni nie potrafię, gdyż aplikowany mi obrazem ból zbyt duże spustoszenie emocjonalne czyni przez co męczy i torturuje bezwzględnie. Traciłem ja siły wraz z bohaterem, umierałem z nim obserwując niezrozumiałe, nonsensowne cierpienie. Wyrażę zatem uczciwie uznanie dla warsztatu reżysera, że tak sugestywnie emocje uchwycić zdołał, jednocześnie zdecydowanie deklarując, iż to ostatnia moja konfrontacja z tym jego obrazem. Nie mam zamiaru już więcej tego krzyża dźwigać. ;)
P.S. Centralny kilkudziesięciominutowy dialog w jednym ujęciu zamknięty oddaje w pełni finalne moje odczucia wobec całości. W nim artystyczna maestria, kapitalny warsztat, intrygująca atmosfera i bogata treść, jednocześnie sroga, sadystyczna wręcz mordęga. Tak to widzę, tak to czuje, tak opisać pragnę i nieistotne, że być może logiki w tym brak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz