Pośród
licznych bieżących nowości jakie dosyć systematycznie ostatnio konsumuje,
często wtłaczam seanse z sentymentalnym zacięciem. Wracam do klasycznych już
pozycji, zatapiam się w nich by na nowo poczuć ten dreszcz, który pierwotnym projekcjom towarzyszył. Tym szlakiem na ekran powrócił Ciekawy przypadek Benjamina
Buttona i z powtórnej już perspektywy kilka zdań w jego temacie nie omieszkałem
spisać. Poniżej efekt tych refleksji zamknięty w kilku zdaniach. Kompletne to
dzieło w swojej niszy gatunkowej, tak wyraźnie formą i poziomem wartości do
ikonicznych przygód Forresta Gumpa nawiązujące. Szablon przez Zemeckisa
wykreowany, kapitalnie Fincher na swój sposób zinterpretował uzyskując efekt
wyśmienity. Piękny to film, dojrzały i mądry, w tak artystycznie wysmakowanym
stylu prezentujący wspaniałe zdjęcia gdzie klimat architektonicznych perełek z
porywającymi pejzażami współistnieje, a plastyczne efekty specjalne i pseudo archiwalne ujęcia, zjawiskowe wręcz wrażenie robią. Refleksyjny
charakter tej specyficznej baśni do licznych rozważań skłania, a kluczową w mym
prywatnym przekonaniu ta, że kiedy starość człowieka dopada, a życie ku końcowi
dobiega, dystans i pokora każe wartość bogatych doświadczeń docenić. Niestety
paradoks naszego istnienia taki, iż dopiero gdy świadomi tego jesteśmy czasu na
wykorzystanie tego bogactwa już nie mamy, późno już niestety by móc cokolwiek
jeszcze zmienić lub zwyczajnie wątła fizyczność energii pozbawiona na czyny jej
nie jest w stanie przełożyć. Stąd pozornie brzemieniem obarczony Benjamin, w
rzeczywistości szansę dostaje by mądrość zebraną w okresie największego
rozkwitu wykorzystać. Czy taki porządek rzeczy nie uczyniłby nas bardziej
szczęśliwymi, a przynajmniej wartościowymi istotami - takie pytanie sobie zadaje? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz