sobota, 4 kwietnia 2020

Hannah and Her Sisters / Hannah i jej siostry (1986) - Woody Allen




Rok z życia Hannah i jej dwóch sióstr - od jednych świąt dziękczynienia do drugich, kronika mniej więcej trzystu sześćdziesięciu pięciu dni (Wikipedia uświadamia, że w czwarty czwartek listopada jest ten rytuał przynajmniej u Jankesów obchodzony), podczas których mnóstwo pomiędzy nimi samymi i otaczającymi ich mężczyznami się wydarzyło. To jeden z tych najbardziej uznanych obrazów Allena i jak doczytać można w opracowaniach źródłowych wspaniałe zwieńczenie najlepszego okresu w twórczości reżysera. Oczywiście to rzecz gustu, kwestia sympatii i naturalnie przekonanie subiektywne, które z mnóstwa obrazów autorstwa mistrza można sklasyfikować najwyżej. Lecz trudno też byłoby jak domniemam znaleźć kogokolwiek kto w swobodnej rozmowie, zaskoczony pytaniem o najbardziej lubiane dzieła Woody’ego nie wymieniłby właśnie tej produkcji. To już rocznikowo trzydziesty czwarty rok od premiery mija, a wartość tej doskonałej wiwisekcji ekscytujących ludzkich relacji nie traci nic na uniwersalności, gdyż trafne obserwacje będące jej fundamentem i poddane jak zawsze w przypadku pracy filmowej Allena błyskotliwej analizie, zostają dodatkowo prócz przyozdobienia doskonałym ironicznym intelektualnym poczuciem humoru, powiązane artystycznie inspiracjami z klasyką ambitnego kina sygnowanego nazwiskiem Ingmara Bergmana. Gdybym szczegółowo filmografię wymienionej legendy znał, to z pewnością mógłbym szerzej konteksty opisać lub ewentualnie w oburzonym krytycznym tonie przeciw ich wtrącaniu zaprotestować. Jednak zamierzchłe czasy kinowej ekspansji nadal dla mnie jeszcze w większości tajemnicą pozostają, a to co bardzo nielicznie już poznane nie daje mi jednak prawa do wypowiadania się na tyle odpowiedzialnie, abym mógł bez wstydu po latach się z nimi zapoznając, do ich autorstwa przyznawać. ;) Pozostawię zatem erudycyjną charakterystykę motywacji mistrza koneserom, wyłapującym w lot wszelkie skojarzenia oraz odnajdujących w treści aromaty szlachetne, dodając sam jedynie bez symulowania wybitnie mądrej miny, iż ja przede wszystkim uwielbiam (a tutaj ich odurzająca mnie esencja :)) barwne dialogi przez jego osobę pisane oraz jego szczególne przywiązanie do eksponowania piękna architektury i klimatu ulic miasta oraz scenografii wnętrz, będących urzekającym tłem w którym toczą się przenikliwe dysputy pełnych pasji postaci dotkniętych przeróżnymi fobiami. Poświęca im Allen czas i uwagę, tworząc znakomity grupowy, jak i jednostkowy portret ich natury, używając fantastycznie zaadaptowanych do potrzeb komedii obyczajowej technik psychoanalitycznych, bez konieczności umieszczania swoich bohaterów dosłownie na kozetce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj