wtorek, 21 kwietnia 2020

Katatonia - Tonight's Decision (1999)




Nim już za moment zatopię się w nadchodzącym City Burials, postanowiłem "przeprosić się" z krążkiem, który wówczas, a było to już dwadzieścia jeden oczek temu intensywnie mną poszarpał. Poszarpał stając się na ówczesną chwilę proroctwem oraz spełnioną obietnicą (zaraz przecież wparowały Last Fair Deal Gone Down i kluczowa Viva Emptiness) sporego w przyszłości rozwoju Katatonii, jako grupy która w miejscu z pewnością stać nie będzie zamierzała. Po błyskawicznym upływie trzech pięciolatek, w konfrontacji z bieżącą twórczością Szwedów Tonight's Decision mocno jednak w moim przekonaniu wyblakło i przyznaję, że od dłuższego czasu niebieska płyta nie gościła w moim odtwarzaczu. Dzisiaj kiedy po dwóch dekadach od powstania na powrót się kręci słyszę bardzo wyraźnie, że to była naturalna ewolucja, żadna jednakowoż rewolucja w dojrzewającym stylu. Kontynuacja płynna Discouraged Ones w immanentnym hipnotyzująco-transowym klimacie, z wolna rozwijanych długich tematów, nieco tylko bardziej niż to było na wspomnianej poprzedniczce, we fragmentach rytmiką nieszablonową połamanych. Siłą jednak w najczystszej postaci zniewalającą w przypadku Tonight's Decision nie jest jednak jej ultra techniczny, czy aranżersko-wizjonerski charakter, a właśnie atmosfera dołująca, która mimo dość w zasadzie jak na smutną nutę żywego tempa, do szpiku przenika gdy muzyka płynie. To muzyczna strawa idealna dla melancholików i introwertyków, którzy przy akompaniamencie sączących się dźwięków podróżować będą w głąb siebie, analizując z maniakalnym zaangażowaniem osobiste emocjonalne przeżycia - rozbijając je na najdrobniejsze atomy. :) Im nie będzie naturalnie przeszkadzać programowa monotonia czwartego albumu Katatonii, ani tym bardziej posępnie dołująca aura. Przyznaję że wielbiąc bezgranicznie dzieła Katatonii z późniejszego okresu, to teraz na nowo poczułem dlaczego u niemal zarania się tym wyjątkowym bandem zainteresowałem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj