wtorek, 14 kwietnia 2020

Hors normes / Nadzwyczajni (2019) - Olivier Nakache / Éric Toledano




Jako osobnik jak myślę zdyscyplinowany i (jak tylko potrafię) w temacie oceny dóbr kultury opierający się na maksymalnie subiektywnym doświadczeniu, zostałem sprowokowany do zapoznania się z najnowszym filmem tandemu odpowiedzialnego za powstanie europejskiego hitu sprzed już dziewięciu lat, czyli masowo wzruszających Nietykalnych. Pomiędzy mega popularną wówczas produkcją, która rozbiła bank na filmwebie, notując bodajże najwyższą lub jedną z najwyższych not, Panowie Olivier Nakache i Éric Toledano nakręcili dwa obrazy, które przegapiłem, gdyż zakładam nie miały super gigantycznej promocji publiczności. :) Natomiast o Nadzwyczajnych podobnie jak o Nietykalnych (piękna w kwestii tytułu akcja skojarzeniowa polskiego dystrybutora ;)) trudno było się nie dowiedzieć, bo może nie tyle ludzie gadali, co promocyjna machina działała i nawet w sporym stopniu zawodowa krytyka nawijała w ciepłych słowach. To ostatnie mnie właściwie ostatecznie przekonało, bowiem już na opinii społecznej po temacie Nietykalnych bym tak beztrosko nie polegał, oszczędzając sobie rozczarowania względnego na miarę hitu powyższego. Te same zalety i te same wady jak się jednak okazało w najnowszej odsłonie współpracy dwóch reżyserów królują. Pokrótce, wartościowe przesłanie w bardzo ważnym społecznie temacie oraz przewidywalnie zachowawcza forma. Pomimo kluczowego autentyzmu w surowej prawdzie zawartego, to przez oczywiste zabiegi z muzycznym tłem akcentującym kiedy łzy mają widzowi do oczu napłynąć czasami nazbyt ckliwego. Wspaniale że łamiącego stereotypy, cudownie że podważającego podszyte lękiem uprzedzenia i bosko, że moralizatorsko ale z poczuciem humoru i nieprzerysowanym dramatyzmem odnoszącego się do czynienia dobra. Ale znów w nieznośnie oczywistym do bólu tonie misjonarskim! Lecz jak już się wyprztykałem z nonsensownej nieżyczliwości to donoszę, że prawda o osobistej ocenie jest dla mnie zaskakująca i jak podkreśliłem już wielokrotnie, iż swego czasu Nietykalni mnie w pełni nie przekonali, tak Nadzwyczajni stosując te same chwyty za serce złapali. Niby te same metody i narzędzia, a efekt tak różnie na mnie oddziałujący. Tym razem stoję po stronie każdego widza, który w wymiarze nie tylko emocjonalnym chwali pracę Oliviera Nakache i Érica Toledano, a wszelkie krytyczne zapędy ambitnych dziennikarskich intelektualistów (nazywających się systematycznie do lustra koneserami), dostrzegających u fundamentu te same mankamenty, które sam kilka linijek wyżej wymieniłem i dodających, iż to obliczona na poklask propaganda, tanie moralizatorstwo i w końcu powtórne żerowanie na wrażliwości proszę o więcej czynów zmieniających choć w ułamku świat lokalny, niż słów dla łechtania własnego ego spisywanych. Przynajmniej na chwilę zamilczcie, przyczyniając się nabraniem wody w usta do oddania hołdu tym, którzy bezinteresownie pomagają tam, gdzie państwo programowo zapomina, a ludzie z problemami są pozostawieni samym sobie. Tym nadzwyczajnym, którzy codziennie dźwigają bezinteresownie krzyż, orząc wciąż to samo pole, siejąc uparcie ale nie zbierając plonów takich, na jakie ich ciężka praca zasługuje. Temat drodzy egocentryczni malkontenci tego wymaga!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj