Wychodzi od wątku zwodniczego, a przynajmniej nie będącego w dalszej fazie tak oczywistym jakoby się zdawało na początku, kiedy wydanie prostego osądu jest jak najbardziej uzasadnione. Dzieje się coś niepokojącego z dojrzewającym chłopcem i matka próbuje dociec co jest przyczyną narastających problemów, a owo dociekanie nawiasem mówiąc odbywa się w dość specyficznym klimacie teatralnej nieco pokory - rozumiem że rzecz jasna charakterystycznym dla obyczajowości kraju kwitnącej wiśni. Kiedy jednak widz buduje sobie na fundamencie dostępnej wiedzy już całkiem wyraźne przekonanie, nagle następuje coś w rodzaju zmiany kąta spojrzenia i na jaw zaczynają wypływać fakty jakich z dotychczasowej perspektywy poznać nie byliśmy w stanie, gdyż oto każdy ma swój punkt widzenia i swoje ograniczenia wynikające z niemożliwości uczestniczenia w wydarzeniach bezpośrednio, a wyciąganie wniosków następuje li tylko naturalnie na podstawie dostępnej wiedzy interpretowania. Spoglądamy zatem na historię oczami trzech głównych jej bohaterów, przy czym ta najbardziej istotna, bowiem dziecięca perspektywa rozpoznawana jest przez pryzmat pary chłopców, którzy jak się okaże (stop, bez konkretnych spojlerów) ukrywają kluczowe tajemnicę i za sprawą ciekawie skonstruowanego scenariusza odsłaniają ją w ostatniej fazie obrazu. Obrazu który myślę opowiada przede wszystkim o różnicy spojrzeń pomiędzy dziecięcą i dorosła optyką, ale też stawia tezę iż tak jak sposób rozumowania i wnioskowania istnień młodych i dorosłych jest różny, tak dotykające ich problemy z odnalezieniem się w skomplikowanej społecznej rzeczywistości nie są już tak odmienne. Koreeda opowiada tą złożoną pozornie tylko, zwyczajną przecież życiową historię w immanentnym dla jego twórczości stylu, w którym wyczulenie na drobiazgi buduje tak wrażenie złożoności, jak i oddaje szeroko i głęboko sens i znaczenie procesów psychicznych i społecznych ich kontekstów. Ponadto Koreeda posiada ten dar, iż jego narracja jest zawsze subtelna i płynna zarazem, a scenariusz jaki opracowuje tym samym staje się mocno wciągającym i przyjaznym w przyswajaniu materiałem, bez względu na to jakby często nie był w swej istocie dosyć kontrowersyjny, w znaczeniu dotykający spraw o których dyskusja może być potencjalnie burzliwa. Tym sposobem w przypadku Monster, korzystając ze świetnego scenariusza, udowadniającego doskonały przegląd sytuacji i orientacje w problematyce, a dodatkowo z bardzo rzetelną stroną logiczną (przyczynowo-skutkową) powstał nie pozbawiony wyrazistych metafor przejmująco-wzruszający, bardzo ujmujący storytelling o sile pozoru, wobec niego bezsilności - ze względu na podniesiony powyżej brak możliwości uczestniczenia w decydujących etapach kształtujących się następstw, erudycyjny dokument tak o niebezpieczeństwie fałszywej interpretacji opartej na dostępnych skrawkach prawdy obiektywnej, jak i w pozytywnym jak najbardziej sensie mocy czystej empatii. Wszystkie całe to dobro do mądrej refleksji, osadzone na gruncie przyjaźni zrodzonej w obliczu niezrozumienia przez świat dorosłych i zagubienia w świecie rówieśników. Doskonała warsztatowo praca, finalnie osiągająca poziom jaki mogę śmiało nazwać najzwyczajniej niezwykle pięknym filmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz