Nazwiska ach te nazwiska, one niby same nie grają, ale tworzą magię i jeśli dają z siebie chociaż połowę ze swego potencjału, to często wystarczy, a tutaj akurat są i grają w konwencji coenowskiej znakomicie. Gdybym nie wiedział kto stoi za kierownictwem realizacyjnym, to poniekąd pomyślałbym że to film braciszków Coenów, bo fajnie z przymrużeniem temat obrobiony i może taka hybryda się podobać, kiedy wspomniane aktorstwo kapitalnie z nią spójne. Dziennikarz wpada na trop eksperymentalnego oddziału wojskowego złożonego z żołnierzy posiadających rzekomo zdolności paranormalne i się cyrk z rozkminą na grubo zaczyna. Komedia szpiegowska raczej bez hamulców, bowiem abstrakcyjny humor wbija się w klimat pythonowski, więc albo lubisz albo w popłochu zanim ktoś nie zauważy że kompletnie nie trybisz zwiewasz. Bardzo zabawnie publicystycznie o problemach ówczesnego świata, jakie z dzisiejszej perspektywy były tylko preludium do wydarzeń z tu i tam teraz. Satyrycznie lecz nie dla wszystkich i w sumie jeśli mam być szczery, przyznając się do w stu procentach prawdziwych odczuć, to nigdy nie pałałem do bodajże jedynej długometrażowej próby reżyserskiej Faisiliego (Prawdziwe kłamstwa - tak Granta Heslova kojarzę) wyjątkową sympatią - mimo że ona w jakimś stopniu jako kultowa w swoim czasie funkcjonowała. Ja tak mam że Monty zasadniczo tak, a braciszkowie różnie - do opinii stada natomiast zawsze a'la okoniem. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz