W znacznym skrócie - obsesyjnie ambitny, niezrównoważony psychicznie agent, kontra para finezyjnych, bystrych kanciarzy z ikrą! A w tle niejednorodny świat polityki oraz bezwzględnej ale i lojalnej jednocześnie mafii. Kto kogo w tym pasjonującym pojedynku przewiezie, a kto przewiezionym zostanie - pytanie zasadnicze się pojawia. Jednak jego rola drugoplanowa, bo Russell pewną woltę kosmetyczną w konwencji wykonał. Łącząc klasyczną manierę opartą o nietuzinkowy narracyjny sznyt Martina Scorsese z czymś na pozór podobnym do kultowego Żądła, skupił się przede wszystkim na wykreowaniu genialnie wyrazistych postaci. I tutaj istota tej produkcji tkwi, gdyż tak kapitalnie napisane role zarówno pierwszo, jak i drugoplanowe podkreślone zostały wybitnymi kreacjami Bale'a, Adams, Coopera, Lawrence i całego drugiego szeregu aktorskich doskonałości. Pod tym względem jest to majstersztyk, który sprawnie ogarnia wszelkie niuanse o charakterze psychologicznym czy relacji międzyludzkich. Koncertowa parada gwiazdorskiego hollywoodzkiego zacięcia i kiczowatego blichtru lat siedemdziesiątych wybornie uchwycona, wespół z dosadną porcją muzycznych standardów z epoki. Intensywny film, co jednoznacznie w tytule zasugerowane, w którym szalone tempo i słowna woltyżerka może odrobinę przytłacza. Trzeba jednako przebijając się przez tą obłędną skorupę spróbować docenić jego siłę, poczuć w pełnej krasie wartość płynącą z obcowania z błyskotliwym aktorstwem i gęstą emocjonalną zawieruchą. Energiczna, inteligentna zabawa, którą z pewnością będę sobie od czasu do czasu z przyjemnością do krwiobiegu wtłaczał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz