Start i
kopniak w miękkie podbrzusze wszelkich nadwrażliwców precyzyjnie wymierzony!
Tak oto kolejny rozdział w tej wtórnie za pośrednictwem Cowboys from Hell
zainicjowanej historii zostaje otwarty. Pędzą tu na początek na złamanie karku by za chwilę zwolnić i w pełnym groovu stylu pobujać
kapitalnym riffem - piskami i sprzężeniami pikanterii dodać. I tak przez cały
krążek, płynnie mieszają soniczny rwany gwałt z chwytliwymi zwolnieniami, przy
każdym niemal numerze wyjątkowo szerokiego banana przyklejając mi do mordki.
Szczerzę zębiska w zadowolenia grymasie ale i także w bojowym manifeście, jaki
maniera wokalna Anselmo wywołać potrafi. Pięści zaciśnięte pewność siebie demonstrują, buńczuczną arogancje, że niewielu mogło podskoczyć Panterze w jej
ówczesnej formie. Posiadali ci goście wówczas autentycznie powód by takie
postawy prezentować, gdyż Far Beyond Driven to album wyborny. Pełen
dramaturgii, umiejętnym stopniowaniem napięcia formowanej, świetnych riffów
made in Dimebag Darrell, basowo-perkusyjnego doładowania, gdzie
charakterystyczne punktowanie Vinniego dominuje, a bas Rexa dodatkowej
przestrzeni całości dodaje. Jeszcze jeden walor podkreślenia godny, co na
szpicy umieszczony. Nim szaleńczo buzujący testosteronem o niewyparzonej gębie
Filipek z mokradeł pochodzący. Jego ekspresja wokalna wyjątkowej mocy, przez co
efekt uzyskany wyśmienity. Taki typ frontmana, co prosto z buta,
bezkompromisowo o swoje walczy, a orężem jego szczęśliwie muzyka i doskonałe
umiejętności wokalne. Zwierzę sceniczne zwyczajnie, w takim środowisku,
otoczeniu, naturalnie dominujące. Taką właśnie zawieruchę w tym składzie
czynili, a w srebrnym krążku zamknięte to studyjne dokonanie, namacalnie dowód
sugestywny na prawdziwość tej tezy daje. Far Beyond Driven to kawał soczystego
mięcha, wyłącznie dla tych, co zwierzęcej naturze poddać się podczas
konfrontacji z muzyką potrafią! Szczęśliwie nadal mam ku temu jeszcze
predyspozycje. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz