czwartek, 19 maja 2016

Droids Attack - Sci-Fi or Die (2016)




Doczekałem się po sześciu latach kolejnego krążka Droids Attack i już na wstępie napiszę by jasność była, że warto było w sporą cierpliwość się uzbroić i nie tracić wiary, bo produkt to podobnie jak poprzedni wysokooktanowy. Istna burza riffów, w przeważającym stosunku do mocarnych zwolnień, dziarska kanonada, w druzgocącej większości na najwyższym biegu z redukcjami wyłącznie, gdy pęd odrobinę spada i potrzeba świeżej mocy, chwilowego oddechu by z impetem znów ruszyć napędzając rockową nawałnicę. Tyle, że tych spadków mocy niewiele, a ciężka maszyna wprowadzana jest na najwyższe obroty z łatwością. Wysokoenergetyczne paliwo lane i silnik o ciągu odrzutowym je spalający. W tym krzepkim naparzaniu jest zamysł odpowiedni, zmysł przebojowy, który sprytnie przetwarza moc nie wyłącznie w nieokiełznany pęd, lecz nosi także znamiona sporej chwytliwości jaką odpowiednio atrakcyjne przebieranie paluchami po gryfie zapewnia. Mało niestety jeszcze znani Amerykanie na czwartym krążku po raz wtóry już udowadniają, że sroce spod ogona to oni nie wypadli. Grają na swój sposób (tutaj nawet dęciaki znajdziemy co ikry dodają), w moim przekonaniu wybijają się ponad w większości jednolitą masę kapel rzeźbiących w okolicach ciężkiego stonera i umiarkowanego sludge'u. Czy jednak jankesi dostaną szansę na większą rozpoznawalność trudno prorokować. Życzę im aby przestali być anonimowi, przeskoczyli na kolejny poziom odnajdując swoje zasłużone miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mają do tego siarczystego podlanego groove'm łojenia sporą smykałkę. Jeżeli nieco farta i pomyślnych zbiegów okoliczności im dopomoże zamienią w końcu to hobbystyczne podejście na pełen profesjonalizm. Nie wiem na ile wystarczy im jeszcze motywacji, zapału gdy w miejscu dreptać będą, a proza codziennych obowiązków nakaże im bardziej "rozsądne" wybory podejmować. Czas leci.

2 komentarze:

  1. Świetny album!! Posłuchaj też Wo Fat "Midnight Cometh" - premiera w piątek

    OdpowiedzUsuń

Drukuj