czwartek, 7 stycznia 2021

Berlin Alexanderplatz (2020) - Burhan Qurbani

 

Niewątpliwie jest w tej współczesnej adaptacji literackiego klasyka potężny rozmach lecz też przede wszystkim hipnotyzujący rytm, rodzaj nawet mrocznego afrykańskiego rytuału. Nie ma też czasu na nudę, bo co warte podkreślenia większych mielizn w trzygodzinnym kolosie nie uświadczyłem. Ale to nie wszystko, przekonujący egzotyczny puls to jedno i mocno wyeksponowana dekadencka otoczka to też drugie, natomiast trzecie to rodzaj onirycznej poetyckości zaskakująco spójnie powiązany z rzeczywistością brutalnej prawdy o świecie, który pozwala przetrwać wyłącznie tym którzy poddadzą się kryminalnym instynktom - które tak samo jak wynoszą na szczyty, tak podstępnie mordują ludzką duszę od wewnątrz. Jednak to co dotychczas wymieniłem i tak nie stanowi jeszcze wszystkiego, bo reżyser i scenarzysta wykorzystując doskonałą pracę autora zdjęć, a może właściwie go do niej motywując, uzyskali wespół równie intrygująco magnetyczną symbiozę brutalnego realizmu i surowej duchowości. Mimo tych niewątpliwych artystycznie i merytorycznie zalet, nie będzie to myślę film obiektywnie wzbudzający powszechne uznanie. Bowiem zbyt wiele w nim cech które wyłącznie wysublimowane gusta filmowe mogą zachwycić. A może błądzę totalnie, a Berlin Alexanderplatz to taka wysilona, posiłkująca się spektakularnymi sztuczkami wizualnym, ale jednak wydmuszka sprofilowana pod sukces w oczach wielkiej krytyki? Wszystko w tej współczesnej adaptacji kręci się wokół kluczowej rozgrywki, dokoła rdzenia tkwiącego w perwersyjnej psychomanipulacji - pomiędzy głównymi postaciami dramatu chorych relacji, przez co atmosfera konsekwentnie gęstnieje prowadząc do tragicznego finału i w epilogu dość kuriozalnie ocierającego się o quasi happy end. Drąży na swój dość obłąkany sposób reżyser kręte korytarze w temacie starcia w człowieczej osobowości dobra i zła, wykorzystując do tego celu jak piszą znawcy literackiego oryginału dość swobodnie powieść Alfreda Döblina. W moim przekonaniu (nie znam pierwowzorów) czyni to na tyle warsztatowo sprawnie i merytorycznie przytomnie, że nie ma absolutnie czego się wstydzić. Podkreślam że utrzymać koncentrację widza przez ponad 180 minut nie jest łatwo, a Burhan Qurbani zdołał to w moim przypadku uczynić. Chociażby ten fakt zasługuje na moje uznanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj