Nakręcona w uwodzicielskim klimacie Forresta Gumpa czy innego Benjamina Buttona, oparta
na powieści Pata McCabe'a barwna quasi autobiograficzna tragikomedia w reżyserii Neila
Jordana. Innymi słowy można z miejsca być pewnym iż to warsztatowo świetnie zrobione kino, bo przecież autorstwa człowieka
odpowiedzialnego za takie znakomite obrazy łączące mainstreamowy potencjał z
wartością merytoryczno-artystyczną jak Wywiad z wampirem, Michael Collins czy jeszcze wcześniej Gra Pozorów. Tym razem w interpretacji Neila Jordana śmieszno-straszne oblicze życia w "głupim
poważnym" świecie, a dokładnie jazda bez trzymanki w Irlandii ósmej dekady XX wieku. Jeszcze precyzyjniej Irlandii zatopionej w konflikcie wolnościowym
i Londynu czasów rozluźnienia obyczajów oraz strachu przed IRA - spostrzeganej
oczami nieco więcej niż odrobinę zaburzonego poznawczo transseksualisty.
Kapitalna rola Cilliana Murphy'ego i dynamiczny scenariusz plus gorzkie poczucie
humoru dały w rezultacie film o którym powinno być zdecydowanie głośniej
niż w rzeczywistości było. Film z wartościowym przesłaniem i celnym morałem. Mimo że jest w nim sporo cierpkiego śmiechu przez
łzy, to naprawdę bardzo pozytywna opowieść. Opowieść łamiąca za jednym zamachem
kilka tabu i otwierająca pięknie i szeroko oczy na rzeczywistość z zupełnie marginalizowanej lub demonizowanej perspektywy. Z perspektywy duszy dziewczynki/kobiety zaklętej w ciele
chłopczyka/mężczyzny.
P.S. Na starcie dałem do zrozumienia, że jak Neil Jordan bierze się za filmową realizację to jest pewność iż będzie znakomicie. Kłamię, o czym świadczą szczególnie niestety jego ostatnie, te najbardziej współczesne produkcje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz