środa, 13 stycznia 2021

I’m Thinking of Ending Things / Może pora z tym skończyć (2020) - Charlie Kaufman

 


O jakżeż jest to sympatycznie nakręcone, biorąwszy pod uwagę składną pracę kamery i zdjęcia wykonane z pietyzmem z różnych niekoniecznie oczywistych perspektyw. Ogromny zastrzyk wizualnej przyjemności i co jeszcze? Jeszcze wprowadzenie, a w nim introwertyczna konwersacja o braku chemii między partnerami, pomimo odczuwalnej iskry ciekawości i ciepłego szacunku wzajemnego. Jest racjonalne przekonanie i serca brak porywu. Rozmowa z sobą wyraża wątpliwość, lecz brak odwagi by przerwać coś przed czymś czemu przyszłości brak. Tak się zaskakująco niewinnie zaczyna, a potem? Potem w postępie geometrycznym zapadałem się w tym (jak przed seansem wiedząc z kogo praca mam do czynienia zakładałem) spreparowanym po autorsku ambitnym surrealizmie, więc trudno było o odnalezienie w miarę przyzwoicie uporządkowanej strefy komfortu. A na koniec? Na koniec (i jeszcze w w międzyczasie ponad dwie godziny wysilonego główkowania), z fragmentów domysłów zacząłem odważnie budować konstrukcję, która tylko dzięki wsparciu doczytanych interpretacji mogła stać się w miarę logicznym wyjaśnieniem dla tego co przez 135 minut z zaciekawieniem dzięki Kaufmanowi doświadczałem. Rodzaju zagadki, tudzież ciuciubabki jaką mądrala widzowi funduje. Odwraca skurkowany uwagę, usypia wcześniej czujność, nawet chyba podmienia tropy - zwyczajnie miesza spryciarz kompletnie, lecz na tyle sprawnie że można czuć się nieco skołowanym, ale i na tyle wyraziście by w tym absurdalnym pozornie koktaju realizmu i surrealizmu doszukać się wreszcie szczątkowych odpowiedzi na nurtujące zapytania. Po czym wbić się w przestrzeń internetu - czytać i rozmyślać, rozmyślać i czytać. Czytać o tym co ludzie tu chcieli zobaczyć i rozmyślać o tym jak oni i ja wspólnie sobie próbujemy historię Pana Woźnego zinterpretować. :)

P.S. Po filmie Charliego Kaufmana można spodziewać się zawsze historii zakręconej i pobudowanej na skomplikowanej rozkminie alegorycznego artyzmu, skrupulatnie ale i z wyobraźnią ożenionego z psychologiczno-filozoficznymi dociekaniami. Pewnie dlatego przed seansem nieco się wzbraniałem, będąc świadomym iż na tego rodzaju sztukę trzeba być odpowiednio nastrojowo i z maksymalną koncentracją przygotowanym. Ociągałem się lecz rzecz jasna nie mogło to trwać zbyt długo, bowiem słabym i ciekawość musiała mnie pokonać. Mimo że czuję się w starciu z  wyobraźnią i intelektem Kaufmana zwyczajnie głupi, to cenię sobie tą lekcję pokory. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj