sobota, 2 stycznia 2021

Possessor (2020) - Brandon Cronenberg

 

Zbytnich oryginałów w kinie się boję, ale takich nietuzinkowych kompozytorów filmowej awangardy, którzy nie tracą całkowicie kontaktu z ziemią to nie powiem, podziwiać sobie życzę. Tak jak szanuję przywiązanie do klasycznej kinowej wirtuozerii, tak bez poszukujących artystów kino pozbawione byłoby wszelako emocji i progresji - nuda w nim gwarantowana i jałowość do porzygania powielana. Bez jednych nie byłoby akurat sukcesu drugich i jedni drugim są potrzebni, bo to na ich tle się odróżniają. Szczególnie ważne spojrzenie nieszablonowe w konwencji science fiction z wyraźnym psychologicznym sznytem się liczy i nie mam tu na myśli wyłącznie prostego wykorzystania współczesnych możliwości technicznych, ale wyobraźni która pozwoli to osobiste cięcie ciekawie zaaranżować. Film Brandona Cronenberga wydaje się przykładem kategorii w której wyobraźnia chora rządzi i potrafi być zaprzęgnięta do wizualnie psychotycznej wizji przyszłości, w jakiej to możliwości będą sprzyjać totalnemu komplikowaniu życia, a odpowiedzialność etyczna za powstałe krzywdy przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Prawda że strasznie pesymistyczna wizja? Przejmowanie kontroli nad obcym ciałem, manipulacja świadomością - mroczne oblicza psychologicznych machinacji. Dbałość o detal w całkiem mocno promowanej produkcji młodego Cronenberg zasługuje na uznanie, ponadto konsekwentnie budowany ciekawymi środkami nastrój paranoidalnej grozy oraz interesujący koncept wizji przyszłości w której halucynacje mącą w rzeczywistości. Ale żeby uświadomić fana kina ambitnie paranaukowego donoszę iż to też krwawa jatka ze scenami brutalnej przemocy i litrami naprawdę autentycznie spływającej krwi. Obraz z pewnością zdobędzie względną popularność, lecz obawiam się że nie że względu na godny zauważenia filozoficzny konspekt, lecz przez wzgląd na porażające makabrą sceny przemocy. Takie chyba te nasze wątpliwej jakości gusta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj