Jak to u Almodóvara, wystylizowana
i skomplikowana, złożona i wymuskana, zbudowana z kilku wątków wielopoziomowa
historia obyczajowa, która gdyby być złośliwym, z powodzeniem mogłaby zostać
rozpisana na co najmniej tysiąc odcinków i stanowić latynoską operę mydlaną dla
spragnionych emocji kur domowych. Tyle tu westchnień i emfazy, ale szczęśliwie
takiej która broni się przed prostym utożsamianiem z kiczem. Związki,
namiętności, zdrady, relacje, wybory, konsekwencje, zbiegi okoliczności,
odczucia i uczucia oraz ukrywanie latami rodzinne i osobiste tajemnice. Ludzie
wrażliwi i ich wewnętrzne demony, poza tym kontrowersyjne zmysłowe wycieczki
hetero i homoseksualne. Postaci są tak samo ludzkie (bo nieodporne na pokusy),
jak groteskowo niemal sztuczne. Ogląda się ten spektakl z zaciekawieniem,
próbując połączyć wyraźne tropy i subtelne sugestie. To też gdzieś od połowy nostalgiczny
thriller, gdyż między bohaterami atmosfera pobudowana na zaszłościach gęstnieje
i emocje eksplodują. Poważnie rzecz biorąc to myślę że czasami Almodóvar śmieszy tam gdzie
chciałby grozę wzbudzić i powoduje konsternację, tam gdzie atencje na powagę kieruje. A ja bym chciał zagryzać zęby i
aby serducho mi waliło jak oszalałe i aby jeszcze łzy wzruszenia po policzkach
spływały - inaczej chciałbym aby zamierzenia wprost Almodóvar na efekty
transponował. Mimo to artyzm hiszpańskiego mistrza dźwiga słabości jego
specyficznej wrażliwości, więc wmawiam sobie że to nie tandeciarstwo, tylko
prowokacyjne mrugnięcie okiem. Muszę
zapytać ekspertów od jego sztuki czy się mylę. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz