Jaka tu była obsada - Dillon, ten drugi (wielka, zbyt wczesna strata) młodszy Penn, jeszcze nie zmanierowany Cage i epizodycznie za barem Tom Waits oraz oczywiście Fishburne, Hopper i naturalnolicy wówczas Mickey Rourke. Prawda że szał? Prawie wszyscy oni jeszcze gładkolicy w jednym filmie, który pozostaje być może w pamięci widza jedynie wybitnym przykładem przerostu formy nad treścią, a w rzeczywistości to kierowanej świadomymi intencjami dominacji sfery wizualnej nad scenariuszem - choć jakościowej przepaści gigantycznej pomiędzy tymi dwiema sferami nie ma, a przykładowo dialogi to też silna strona „małego wielkiego filmu Coppoli”. Dominuje jednak kapitalna charakteryzacja, scenografia mroczna, jak też wybitne wykorzystania światła i cienia, więc technicznie nie widzę powodu do sporu i uznaję bez obaw, że to optycznie prawdziwa filmowa perła. Można by rzec, że też sentymentalne nawiązanie do klasycznych formatów hollywoodzkiego kina czarno-białego (gangi, młodzieńczy bunt), gdzie nawet dźwięk zdaje się charakterystycznie pod epokę podciągnięty, ale też wyraźna ambitna inspiracja jeszcze głębszą przeszłością, a dokładnie niemieckim ekspresjonizmem (rola światła właśnie). Żeby jednak nie przesadzić z tą wizualną autentycznością, widać że to czas produkcji inny, a sama historia pomimo fundamentu na pozór po hollywoodzku banalnego pouczająca i (zaryzykuję) poetycka niemalże. Zatem stylizacja na czerń i biel, mimo że powoduje skojarzenia z kinem początków, to odnosi się jednak bardziej do metaforycznego przesłania i odgrywa role rdzenia wokół którego opowieść o braterstwie i młodzieńczych namiętnościach opleciona. Uprę się jednak, iż najsilniejszą stroną Rumble Fish pozostaje ten kadr ujmujący, który oczywiście ściśle z puentą w postaci metafory barwnych rybek jest powiązany, a kilka z licznych ujęć fantastycznych, to wręcz ważna część historii kina, choć trzeba przyznać że niestety zapomniana, bo w porównaniu z największymi przebojami Coppoli i w bezpośredniej konfrontacji z Ojcem chrzestnym czy Czasem Apokalipsy nie tak rozpoznawalna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz