Kolejne mocne kino młody Holoubek nakręcił – taką może nie petardę wciskającą w fotel, ale jednak z tempem i zwrotami akcji, nieco bardziej niż solidną rzecz dramaturgicznie ogarniętą. Tym bardziej iż u podstawy z fabułą opartą na autentycznych wydarzeniach i wyraziście (nie potrzeba fakultetu historycznego by nie pogubić się w niuansach) ukazującą konteksty funkcjonowania relacji wschód-zachód w czasie zimnowojennego podziału. Nawet nie do końca wiedząc czy ona w okolicy stu procent zgodna z rzeczywistością, ja nie zauważałem podczas seansu w sobie potrzeby, aby krytycznie oceniać ewentualne materiału wyjściowego podkoloryzowania, by z kolei odpowiednio ekscytujący efekt został uzyskany. Albowiem on tak silnie koncentrację moją przez dwie godziny utrzymujący, iż wbrew kilku opiniom które wpadły mi w oko napisać się odważę, że dawno nie oglądałem tak dobrego polskiego thrillera/dramatu polityczno-szpiegowskiego, jaki rzecz jasna posiada charakter europejski (bo realia itd.), ale też bardzo mocno inspiruje się hollywoodzkimi standardami gatunkowymi. W nim dwie strony medalu, bo raz ten wątek zachodnioeuropejski bardziej sensacyjny (doprawiony uważam fachowo melodramatu szczyptą, nie tylko scenami bliskości fizycznej), dwa polski z kontekstami wydarzeń gdańskich, czyli początku lat osiemdziesiątych - po okresie stalinowskim bodajże najmocniej przygnębiającej szarzyzny. Oba światy powiązane są oczywiście jak sugeruje slogan z plakatu "jednej tożsamości - dwoma życiorysami" oraz w scenariuszu zachowaną elementarną logiką, ale i wizualnie podkreślając jaskrawo różnice zarazem doskonale ze sobą one korespondują, a zasługa tutaj nie tylko scenografów czy szerzej oczu jakie plastycznie to tak widziały, ale i kapitalnego castingu, bowiem przykładowo nie potrafię sobie wyobrazić kogoś innego kto tak pociągająco pokusę kobiecą dla Gierszała by zagrał, jak i wracając do ról pierwszoplanowych od Gierszała lepiej w swoją postać się wcielającego, ani Schuchardta podobnie - może i nawet bardziej. Tak Gierszał to wypisz wymaluj aryjski ideał, jak Schuchardt z obecnym fizys w punkt wpasowany do grania postaci mocno dojrzałych, co jednocześnie całkiem jeszcze młodych kalendarzowym wiekiem typów, to niech mu wszyscy reżyserzy którzy go potrzebują, głośno za to podziękują. Wydaje się też iż psychologicznie wszystko tu bardzo wiarygodne się prezentuje, a przemiany czy reakcje na bieżące wydarzenia zagrane autentycznie, bo odpowiednio przez pryzmat oczekiwanego autentyzmu przeanalizowane. Holoubek najzwyczajniej już chyba wyspecjalizował się w kinie fundamentalnego realizmu, a jego charakterystyczny styl artystyczny, to właśnie zarzucenie nazbyt wyszukanej intelektualnie formy na rzecz skupienia się na podkreślającej reperkusje kolejnych wydarzeń narracji oraz bohaterów w objęcia widza skutecznym wepchnięciu - jeśli jasno się wyrażam, gdy mam na myśli reżyserską eksploatację scenariusza inspirującego się prawdziwymi sytuacjami.
P.S. Podkreślam że mój finałowy wywód na podstawie głębszej znajomości wyłącznie długometrażowego dorobku Holoubka, gdyż Wielka woda mnie zanim się rozkręciła (jak to serial) to już wymęczyła, a za mega popularny w towarzyskich pogaduszkach Rojst i tym bardziej typowo tefauenowskich Odwróconych, to się nawet nie pomyślałem aby zabrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz