poniedziałek, 15 stycznia 2024

Slumdog Millionaire / Slumdog. Milioner z ulicy (2008) - Danny Boyle

 

Gruby hicior - film co tak z zasłużoną, jak i przewidywalną wielką pompą przeszedł przez oscarową galę i w kinach nakręcił mocny hajp. Historia wzorcowo pod zachwyty szerokiej widowni scenariuszowo rozpisana, bowiem w niej wpierw intrygujące mocne zawiązanie akcji z wyeksponowaniem tajemnicy jaka kryje się w temacie, a później stopniowe jej rozwikływanie pchając główny wątek przez życie bohatera - raz w teraźniejszości, raz za pomocą licznych retrospekcji. O czym on raczej wiadomka - nie wierzę że więcej niż góra 1/5 dorosłej populacji nie wie, więc wyczerpującego wprowadzenia w fabułę sobie daruje. W skrócie na tapecie nie do pozazdroszczenia sieroctwo w Bombaju, jakie przeradza się w szczwanie udramatyzowaną romantyczną historię miłości szczerej - miłości przeznaczonej/pisanej, a pretekstem do żonglowania emocjami telewizyjny show z fortuną do zdobycia. Oprócz skupienia na kluczowym wątku (to ta miłość w niesprzyjających jej okolicznościach) oraz jak za chwile rozwinę imponowanie dynamiką montażu, to godne komplementowania są te przez Boyle’a kapitalnie wplecione w dramat prawie sensacyjny konteksty tak religijne jak i polityczne, a przede wszystkim wyeksponowanie współczesnej mentalno-kulturowej indyjskiej rzeczywistości, dzięki czemu powstał porządny dramat o człowieku bez pamięci zakochanym (idealistycznym Księciu ratującym Księżniczkę (?)), uwikłanym w specyfikę trudnego miejsca dorastania, w jakim przetrwanie celem samym w sobie - w fundamentalnym stopniu decydującym o charakterze życia i wzrastania do koniecznie jak najszybszej dojrzałości. Stąd też to właśnie taki seryjnie laury zbierający poruszająco-wzruszajacy, jak i brutalnie wstrząsająco autentyczny zapis rzeczywistości z perspektywy socjologicznej i psychologicznej. Historia może poniekąd dość banalna i szołmeńsko podkoloryzowana, ale w rzeczywistości przez okoliczności czy uwarunkowania lokacji kulturowej pasjonująca, a pod względem operatorskiej roboty oraz montażu dla filmów Boyle’a (z naciskiem na ikoniczny Trainspotting) charakterystycznie oryginalna. Kawał innymi słowy fachowego kina, w którym „zachodnią narrację umiejętnie połączono ze stylistyką hinduską, tworząc pełną energii optymistyczną (?) opowieść, której ukoronowaniem staje się scena taneczna rodem z Bollywood.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj