Max
punktów za scenografię pierwszoplanowego bohatera przytulnego domu, bo ona w
drewnianym obliczu prezentuje się obłędnie. Prawie max również
za aktorstwo, bowiem para Cain/Reeve oraz Dyan Cannon fantastycznie odnalazła się w
klimacie sfilmowanej sztuki, jak doczytałem autora Dziecka Rosemary.
Nieco mniej punktów jednak za scenariusz, czyli za fundament w
postaci wspomnianego tekstu w formie sztuki - chyba że ktoś kocha
klasyczne sytuacje, to na pewno doceni to przywiązanie do
szlachetnego, ale jednak szablonu. Mocno to poza tym groteskowe, w żadnym
stopniu nie poczułem jednakowoż iż maksymalnie pokrętne. Może że okaże się
iż lekko przekorne, to coś mi świtało/podpowiadało, więc kiedy
się rozwinęło tak jak się okazało, czyli z twistów
wykorzystaniem po całość, to byłem zaskoczony i dzięki temu
wcale nie porywający kryminał nagle się przeistoczył stając się
znacznie bardziej interesujący, tak samo jak przez swą poniekąd naiwność lekko zabawny. Przyznaje na koniec, że scenariusz nie był taki
plaski jakby się z początku wydawało i należy mu się też pod maxa ocena, gdyż z czasem pojawia się
w nim nawet głębia i całkiem ciekawa filozofia wiwisekcji natury
pisarskiej oraz potrzeby aplauzu, jakiej artysta częstokroć nie
potrafi się oprzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz