niedziela, 18 sierpnia 2024

Eroica (1957) - Andrzej Munk

 

Eroica, czyli symfonia bohaterska w dwóch częściach, którą cenię tak za muzykę Jana Krenza, jak za obsadę wręcz wyborną, znającą realne warunki wojenne i rzecz jasna za reżyserską rękę nieodżałowanego Andrzeja Munka oraz sposób w jaki ukazana została tragikomiczność ludzkich ówczesnych losów. Komedię wojenną i dramat wojenny w jedynym, a tym samym niby szaleństwo gatunkowe na podstawie dwóch nowel Jerzego Stefana Stawińskiego - we wzorcowy sposób godzących przekornie zmieszane gatunki, podkreślające absurdalność sytuacji i okoliczność wojennych, w których mogły i rodziły się wspomniane w podtytule częstokroć niezamierzone "bohaterskie symfonie". Z jednej strony Dzidziusia Górkiewicza, cwaniaka i oportunisty zbiegiem zrządzenia losu zamieszanego bez świadomych intencji w Powstanie i z drugiego bieguna Porucznika Zawistowskiego, będącego bohaterem rozsiewanego w Oflagu mitu o heroicznej z niego ucieczce, a w rzeczywistości ukrywającego się pod sufitem obozowej łaźni. Odważne bo dalekie od podkreślania wyłącznie romantycznego mitu walki opracowanie dramatycznego tematu, w gorzko-humorystycznym tonie, poniekąd próbujące odczarować już wówczas naturalnie skądinąd tworzoną powstańczą mitologię. Bez ośmieszania postaci, a tylko nadawania im przyrodzonych i uzasadnionych zawsze cech ludzkich ułomności, pośród których mniejsze, większe skazy, lęk i przede wszystkim dostosowywanie się do sytuacji w celu zachowania życia nigdy nie powinno być uznawane za oznakę tchórzostwa, a psychologiczny mechanizm obronny, zresztą podobnie jak stawianie na szali życia, kiedy wszystko wraz z godnością zostało stracone i jego obrona w walce jest nieunikniona. Kino wielkie, kino wówczas niezwykle nowoczesne, a przede wszystkim wręcz kompletnie niepasujące do standardów martyrologicznych czasu w jakich powstawało. Jego głębia to nie podręcznikowa pouczająca maniera wychwalająca bezsensowną ofiarność, a szeroka perspektywa dostrzegająca złożoność sytuacji, postaw, a najbardziej demaskowanie codzienności, skrupulatnie zasłanianych kulis ukazywanego w formie mitu spektaklu i przekorna, już daleka od groteski finałowa koncepcja w której jednak górę bierze miast racjonalności podporządkowanie się „bohaterskiemu nakazowi własnej wspólnoty”, tudzież z tym nakazem w obliczu narastającej frustracji i gniewu się zunifikowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj