Najlepsze kłótnie małżeńskie w historii kina, czyli w akcji prawdziwi dwukrotni Państwo Burton - wprost fenomenalna w roli Marthy Elizabeth Taylor i nieustępujący jej aktorską charyzmą Richard Burton, tutaj jej mąż, ale George. :) Autentyczne dialogi, pauz i krepującej ciszy, ale i ostrych monologów wygładzanych akademickim językiem barwnie i z pasją wyjątkowy w ówczesnym kinie festiwal. Przepiękne wprost docinki, cudowne sarkastycznie poczucie humoru - serial popisowych inteligentnych, goryczą przepełnionych złośliwości. Do towarzystwa i do porównania natomiast młodsze znacznie, rosnące jeszcze w siłę małżeństwo i to starsze już dotarte maksymalnie, przekształcone z zauroczenia i namiętności w walkę wykorzystującą inteligencję i błyskotliwość do celu przepychanek słownych. Niesamowity rollercoaster emocji i aktorskiej ekspresji. Kochają się i nienawidzą, wpychają na miny i bronią zaciekle, lojalnie. Pogrywają ze sobą tryskając dosłownie temperamentnym jak cholera wigorem i jeszcze rozkręcają się wraz z wlanym w siebie alkoholem. Katharsis, chwilowe, pozorne uwolnienie od cierpienia, odreagowanie zablokowanego napięcia, stłumionych emocji, skrępowanych myśli i wyobrażeń - coś fenomenalnego. Druga para też z czasem „rozkwita”, wyłażą z cienia dręczące ich demony, nabiera ich niby nieskalana relacja zdobnej w obopólne zarzuty werwy, zainspirowana oczywiście skutecznie weteranów bezlitosną szczerością. Każda para ma jakąś przeszłość, nawet taka młoda. Jednak ta obfitsza w staż posiada przeszłość naznaczoną gigantyczną symbolicznie tragedią, która skutecznie dopomogła w przekształceniu w koszmar ze sobą Marthy i George’a bycie. Życie w parze bywa brutalne, a do tej brutalności z biegiem czasu dostosowanie „kochanków” następuje automatyczne.
P.S. Wszystko to licznie przez branżę nagrodzone, na podstawie cieszącej się we wczesnych latach sześćdziesiątych na Broadwayu ogromnym powodzeniem sztuki Edwarda Albeego. Tak z poczucia obowiązku informuję - gdyby ktoś nie wiedział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz