Względnie młody, jeszcze nieopierzony aktorsko Marky Mark Wahlberg, w towarzystwie kobiecych aktorskich ikon Faye Dunaway i Ellen Burstyn oraz potwierdzającego wówczas swoją oryginalną klasę i kultowe aspiracje Joaqiuna Phoenixa, nie mniej ambitnej Charlize Theron oraz być może równie legendarnego jak wspomniane tam powyżej weteranki Jamesa Caana. W filmie który jest klasycznym przykładem solidnego amerykańskiego dramatu z decydującym o przyciągającym mainstreamowo uwagę charakterze wątkiem kryminalno-sensacyjnym. Filmie który reprezentuje kategorię uwikłanej i powikłanej strony życia rodzinnego w jednej z amerykańskich metropolii, nawiązując do gatunku który przy udziale dobrego scenariusza i klasycznie dawkowanego napięcia jak i emocjonalnego zaangażowania, jest w stanie bardzo skutecznie zabiegać o moją sympatię. Ślepy tor podobnie jak inne obrazy Jamesa Gray’a o bliskim jego najczęstszym zainteresowaniom rysie gatunkowym, ogląda się bezkolizyjnie (nie ma tu raczej powodów do krytyki totalnej) i nie trudno ulec jego hollywoodzkiemu wpływowi, przez około dwie godziny mocno interesując się losami bohaterów, z jednoczesnym chłonięciem specyfiki tajemniczych, na granicy lub już wprost kryminalnych rodzinnych powiązań. Lubię, szanuję, mam bardzo miłe wspomnienia z seansu, choć nie ma mowy by był on w nawet w najmniejszym stopniu oryginalny czy preferował i oferował wyjątkową głębię tudzież doznania zmieniające perspektywę spojrzenia na rzeczywistość. Po prostu bardzo solidne, bardzo dobrze poprowadzone kino, z bardzo konkretnymi kreacjami. Żadne hollywoodzkie złoto, ale jednak potrafiące przyciągnąć uwagę, utrzymać koncentrację i zostać zapamiętane. Ja pamiętałem, ale na jego punkcie nigdy nie szalałem. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz