niedziela, 18 kwietnia 2021

Pirates / Piraci (1986) - Roman Polański

 

Polański ejtisowy, to już wówczas pełną mordą poważny reżyser, a nawet już klasyk, bowiem z ogromnym dorobkiem doświadczenia/obycia, doceniony festiwalowo i ze statusem względnego innowatora. Mógł więc sobie pozwolić na więcej fantazji, czyli zabawę gatunkami i na stylistycznej wyobraźni popuszczenie wodzy. Zrobił wtedy film jednocześnie groteskowy i chyba też gdzieś pod zabawną powłoką ambitny. Kiedy jako smarkacz Piratów w kinie widziałem, to z tej dojrzałej strony zachwycony być nie mogłem, chyba że wrażenie na mnie wyłącznie jego „przekomiczny” (spożywanie szczura) charakter robił, bo o odszukiwaniu bystrych wtrętów i aluzji mowy być wówczas nie mogło. Pamiętałem więc Piratów tylko z tej perspektywy i kiedy po mnóstwie lat odświeżyłem tytuł, to jestem zaskoczony, że sporo w tej zabawie estetyką marynistycznego kina wyraźnych odniesień do sytuacji politycznej bloku środkowo-wschodnioeuropejskiego, a dokładnie (poczytałem, oczy mi się otworzyły) do bolszewickiej rewolucji. To chyba nie przypadek że kapitan nazywa się Red, dalej dwa piszczele z pirackiej flagi kojarzą się sierpem i młotem, a sama flaga w promieniach słońca przybiera odcień karmazynowy. Daleko to idąca interpretacja, ale też nie żaden rzut kulą w płot. Jeśli profesjonalna krytyka podobnie pisze, a sam Polański nie zaprzecza, to jest podstawa bym przepisywał podobne tej interpretacyjne mądrości. :) W moich oczach jednak najważniejsze w tym nie do końca docenionym klasyku tkwi w relacjach głównych bohaterów i kapitalnej kreacji Waltera Matthau, który posiadając w zawodowym dorobku całą galerię ciekawych postaci, mnie na zawsze w pierwszej kolejności będzie się kojarzył z jednonogim kapitan Thomasem Bartholomew Redem. Poza tym nawet jeśli wiele tu przerysowań, to kluczowego produkcyjnego rozmachu też nie brakuje, a muzyka z odpowiednią pompą przez orkiestrę zagrana towarzyszy każdej dynamicznej scenie. Ekscytująca ekranowa draka, mnóstwo zapadających w pamięć ujęć, również archaicznej z dzisiejszego punktu widzenia, a przez to romantycznej technicznej ekwilibrystyki oraz wprost nawiązanie do fantazją napędzanego kina przygodowego, jakim lata wcześniej w przypadku Nieustraszonych łowców wampirów mistrz raczył zaskoczoną krytykę poczęstować. Nawet jeśli nie do końca estetycznie moje zainteresowania, to nie powiem że nie doceniam klasy z jaką Polański się tutaj artystycznie zrealizował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj