poniedziałek, 12 kwietnia 2021

The Fearless Vampire Killers / Nieustraszeni pogromcy wampirów (1967) - Roman Polański



Ten film to pastiszowy crème de la crème, dzieło w swojej kategorii gatunkowej wyborne. Tak samo mocno bazujące w swojej formie na horrorach wytwórni Hammer, lub nawet może je inspirujące (nie mam szerokiej wiedzy, za gatunkiem nie szaleje), jak równie dobrze będące fundamentem późniejszego spojrzenia Francisa Forda Coppoli na historie hrabiego Draculi. Ten sznyt wizualny jest po prostu zjawiskowy, urzekający (i wszystkie tych określeń synonimy razem wzięte), a poczucie humoru jakim Polański tutaj się popisuje, to jakiś groteskowy Olimp dosłownie. Odjechany psychodeliczny trip, mistrzostwo świata w idealnym zbalansowaniu klasycznej quasi teatralnej formuły opartej na kartonowych dekoracjach, z pełnią wyobraźni i dobrego smaku estetycznego, wspartego dodatkowo puszczeniem oczka. Jestem zatem pod wrażeniem itp, ale nie czuję takiej sympatii jaka mogłaby wynikać z powyżej wyartykułowanych superlatyw, bowiem są one czysto obiektywne, gdyż nie stawiam formuły jajcarskiej nazbyt wysoko, więc tacy Pogromcy czy późniejsi Piraci Polańskiego nigdy nie będą przeze mnie uznani za najlepsze dokonania naszego Mistrza. Znacznie wyżej stawiam, bardziej cenię więc jego obrazy, które dalekie są od pajacowania i tak samo dzieła Coppoli subiektywnie nie jestem w stanie postawić na równi z Pogromcami. Ten nowszy to majstersztyk artystyczny, kapitalny także pod względem przenikliwej treści, natomiast ten starszy w moich oczach to wyłącznie dobra zabawa i fajne wrażenia sprowadzone przede wszystkim do urokliwie mrocznej scenografii, a poza tym trochę mniej niżbym wymagał - znaczy nie akurat to, w co gatunkowo celuję. Ot co!

P.S. Filmowe adaptacje radzieckich baśni z lat 60-ych – tak, tutaj też węszę inspiracji wizualnych dla pomysłu Polańskiego. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj