środa, 7 kwietnia 2021

The Little Things / Małe rzeczy (2021) - John Lee Hancock

 

Dawno nie widziałem tak konwencjonalnie po hollywoodzku zrobionego kryminału. W klasycznej odsłonie śledztwo się toczy, a od praktycznej strony warsztatowej John Lee Hancock po kolei odhacza wszystkie charakterystyczne dla gatunku chwyty. Trochę mroku, sporo niepokojących dźwięków w tle, efektownie pracująca kamera i posiadający swój wdzięk płynny montaż. Bohater to typ po przejściach, z tajemnicą za nim się wlekącą, jakimiś śmierdzącymi sprawami za kołnierzem, a może on tylko zrezygnowany po latach brodzenia w kryminalny głównie. Nie uniósł ciężaru i się gość po prostu rozkleił? I mógłby to być strzał na miarę nawet Siedem Finchera, gdyby nie był to film po pierwsze drażniąco sterylny produkcyjne i od sztancy z aptekarską drobiazgowością odbity. Także w scenariuszu tu coś nie pyka, bo przez jankeską wyobraźnię odrobinę przeładowany, przez co klimat się rozmywa, zamiast atmosfera sukcesywnie gęstnieć. Jedyny duży i wyrazisty plus (poza świetnymi zdjęciami gablot w ruchu), to kreacja Jareda Leto - błyskotliwego czuba, w charakterze podejrzanego pogrywającego sobie widowiskowo ze stróżami prawa. I dla równowagi proporcjonalnie wielki minus dla koszmarnego Remi Maleka w roli jednego z tych stróżów. Podsumowując, to akurat po kryminale z łapy Johna Lee Hanckocka czegoś znacznie smakowitszego się spodziewałem.

P.S. O Denzelu Washingtonie nic nie wspomniałem, gdyż nawet jeśli gra role główną, to odgrywa ją tak po swojemu, znaczy jest i ani go ganić, ani chwalić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj