czwartek, 16 września 2021

Favolacce / Złe baśnie (2020) - Damiano D'Innocenzo / Fabio D'Innocenzo

 

Trzecie wyjście do kina i wreszcie w ciemnej sali silne emocjonalne przeżycie doświadczone. Trzecia szansa powrotu do doznań wielkoekranowych i wreszcie wytęsknione, pełne hipnotyzującego zaangażowania spełnienie. Projekt braci D'Innocenzo z rodzaju tych ambitnych, tak artystycznie jak i intelektualnie, ale też przekorny błyskotliwością podejścia i wstrząsający mocą oddziaływania - więc daleki od tendencji robienia sztuki dla sztuki, czy popadania w pułapkę przerostu tejże formy nad treścią. Akcja Złych baśni osadzona w upalne lato gdzieś na wielkomiejskim włoskim przedmieściu, a bohaterami zbiorowo członkowie kilku niby niczym szczególnie wyjątkowym nie wyróżniających się rodzin. Rodzice z dobrymi chęciami, ale równocześnie niedojrzali lub wprost z nieprzepracowanymi psychologicznymi problemami. Własnymi codziennymi egzystencjalnymi troskami, starający się po swojemu sprostać społecznym oczekiwaniom oraz dzieci poddane bezwarunkowo rodzicielskiej (szczególnie ojcowskiej) dominacji. Innymi słowy na ekranie szczególny w swym groteskowym, lecz absolutnie nie absurdalnym dramatycznym charakterze portret (gdy wejść w środowisko wystarczająco głęboko) mrocznych peryferii. Walorem opowieści przewrotnie budujący klimat i napięcie scenariusz, mocny finał, także kapitalne prowadzenie aktorskich kreacji (z wyróżnieniem tych dziecięcych), doskonałe udźwiękowienie i pełne rentgenowskiej głębi spojrzenie kamery. W centrum zainteresowania twórców, w przenośni i wprost ludzkie twarze, a z mojej perspektywy, w obrębie wybornej ilustracyjnie całości, te sceny, w których ekspozycja mimiki sugestywnie oddaje rosnące emocje. To jest wielka moc tematu filmu i pracy jego twórców, że potrafili oddać siłę i złożoność tychże kluczowych procesów w prostych ujęciach. Warsztatowa perła, korzystająca z pasją i szacunkiem z dorobku wielkich mistrzów, natomiast merytorycznie niepokojąco prawdziwa diagnoza współczesnych zjawisk w obrębie rodzinnego mikrokosmosu. Seans który nie kończy się wraz z napisami - on myślę wówczas dopiero się zaczyna. 

P.S. Dodam, iż seans utwierdził mnie w dawno zbudowanym przekonaniu, iż tak zatrważająco łatwo wprost wychować/wytresować psychopatę/socjopatę, lub co najmniej wyhodować systematycznie ciąg traum, które permanentne lęki będą pielęgnowały, finalnie sprowadzając je do wielkiej tragedii. Podstępnie wpłyną na zaburzenia osobowościowe - młode, dopiero kształtujące się umysły w przerażającej ciszy milczenia skrzywdzą nieodwracalnie. Oczywiście u braci D'Innocenzo proces ten odbywa się nieintencjonalnie, bowiem żaden rodzic nie chce skrzywdzić własnego dziecka. Nieświadomie, niechcący, bo życie gniecie, wymaga, bo my dorośli nie dźwigamy, bo nie potrafimy! Bo nie rozumiemy lub wypieramy znaczenie mechanizmów, bo nas często rodzice też w swoim czasie właściwie przygotować nie zdołali, bądź taki czy inny detal w pędzie życia zaniedbali, czy w ekstremalnych przypadkach wręcz beztrosko bycie tu i teraz zawalili. Ech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj