sobota, 4 września 2021

The Joy Formidable - Into the Blue (2021)



 
The Joy Formidable są od niedawna obiektem mojej fascynacji, stąd moja wiedza odsłuchowa dotycząca ich głębszej przeszłości dość mierna - a żeby być w stu procentach szczerym, to dokładnie przerobiłem wyłącznie materiał z ostatniej jak dotąd płyty, wydanej przed trzema laty i to co usłyszałem sprzed tego czasu nie do końca zdopingowało mnie do gmerania poza względnie teraźniejszością. Wniosek stąd taki, że jest wielce prawdopodobne, iż to dopiero na AAARTH walijski tercet trafił w moje gusta, a może nawet dopiero wówczas stał się dojrzałym bandem z własnym wypracowanym próbami charakterem. :) Tą tezę może potwierdzać właśnie Into the Blue, bowiem jej zawartość jasno sugeruje iż to właśnie poprzedni materiał wyprowadził ich z marginesu na szersze wody - pozwalając na rozwinięcie skrzydeł i wykorzystanie pojawiającej się szansy na konkretną rozpoznawalność. Myślę tak, gdyż kompozycje z "błękitu" idą raźno po linii najlepszych numerów z AAARTH i tak jak Y Bluen Eira czy głównie Dance of the Lotus korzystają z patentu na wypełnianie pięciolinii przestrzenią przygotowaną pod hipnotyzujące struktury melodyjne, bogato inkrustowane gitarowymi sprzężeniami oraz podbudowywane konsekwentnie napięciem, zmierzając (wartko podkręcając dynamikę) do punktu kulminacyjnego. Wiem że może być to porównanie nie do końca trafione, bo ogólnie inna gatunkowa przynależność, ale chwilami jak tak rozkręcają motywy to moje skojarzenia wędrują w stronę Katatonii z okresu "transowego" - tak ta hi-low progresywność rzuca się w uszy. :) Spiętrzanie dźwięku mam na myśli, ale TJF są często bardziej hałaśliwi, mimo że równolegle (o paradoks) bardziej subtelni i cały czas osobliwie euforyczni. Krótko - świetny krążek, z wykręconym tłustym brzmieniem, zawieszony w stylistyce pomiędzy ostrzejszym indie rockiem, ciut mocniej chwytliwym post punkiem, a bardziej miękkim post metalem, bądź nawet znacząco łagodniejszym sludge'm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj