A to ci dopiero gratka. Raz obsada, czyli znakomita w allenowskich komediodramatach Diane Keaton oraz w
istotnej drugoplanowej roli kultowy Sokole oko, czyli Alan Alda. Dwa sam Woody
Allen (uwaga zaskoczenie ;)) grający neurotyka i zabawiający się konwencją kryminału. Zatem na papierze potencjał na duże
oczekiwania, a w praktyce, hm… jego rzecz jasna wyborna realizacja! Poza tym dobrze tutaj dość
oczywiste manewry operatorskie grają. Szablony mające na celu podkreślać
wyraziście i nieco żartobliwie quasi kryminalne napięcie. Ogólnie sporo grubych
Hitchockowskich odniesień, z przymrużeniem oka (jak tu u Pana Patyczaka) serwowanych
i dodatkowo milutko powiązanych z zabawną historią miłosną. Ale numer jeden i
koło zamachowe wszystkiego to wspomniana Diane Keaton. Brawurowo odgrywająca hm…
siebie - siebie u Allena. No co będę ględził i owijał w bawełnę. Ubawiłem się setnie.
Thanks Diane, thanks Woody.
P.S. Scena z lustrami dobra designerska robota, ale scena z kartami to już bomba. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz