Z pozoru klasyczne kostiumowe
romansidło, a w istocie nadzwyczaj mroczne klasyczne kostiumowe romansidło. Pomimo
niepokojącego klimatu gęstej tajemnicy i stale potęgowanego napięcia, to jednak
wciąż kostiumowe romansidło. :) Albo jeśli nie kategoryzować przez pryzmat
epoki w której akcja się toczy, to też poniekąd thriller, a doceniona nie tylko przez branżę filmową autorka
powieści stanowiącej dla ekranizacji fundament, jedną z prekursorek gatunku. Roger
Michell wziął na warsztat materiał książkowy już dwukrotnie (jak doczytuję, w roku 1952 i 1983) poddany obróbce filmowej i bardzo solidnie przygotowany własny scenariusz
(bez jakiejś istotnej skazy, bo pierwowzór to samograj właściwie) obsadził świetnym aktorstwem, przekładając na
język filmu atmosferę o sporej sile sugestywnego oddziaływania, podpierając całość osobistą reżyserską robotą wyczuloną na istotne dla gatunku czy estetyki
kwestie. Nakręcił tym samym rzecz wartą chwili uwagi, stąd ja, człowiek z rzadka do formuły kostiumowej przekonany, w tym
przypadku zasiadałem przed ekranem mocno zaintrygowany, dając się w praktyce wciągnąć w wir
misternie tkanej intrygi, w której kobieta fatalna systematycznie i
konsekwentnie mężczyźnie w zmysłach miesza, a on (nawet jeśli on świadom faktów i
podejrzeń pełen) poddaje się jej sztuczkom i czarowi. Uwaga spojler! Na swoją
zgubę oczywiście - choć finał jednak
wzbudza co do tego przekonania wątpliwości. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz