środa, 15 lutego 2023

Wszystko na sprzedaż (1968) - Andrzej Wajda

 

Na początku (i w sumie w trakcie także) nie bardzo rozumiałem o co chodzi, bo na przykład wstęp wybitnie chaotyczny (a i im dalej także ten nieznośny bałagan myśli panuje) - nagle na otwarcie z konwencji lekko niepoważnej natychmiast przeskakujemy do dramatu i niemal tragedii, a okazuje się że to dwie sceny kręcone do filmu w filmie. Taki myk - mnie nie porwał niestety. Aktorzy są tu typowo jak u Wajdy w zbyt egzaltowanym, a przede wszystkim sprawiającym wrażenie improwizacji stylu kręceni, więc dialogi charakteryzują się niby jakimś autentyzmem (nazwę to nieporadnie) człowieka danego miejsca, czasu i zawodu, ale też męczą czymś w rodzaju (hmmm... szukam określenia) karykaturalnej wręcz błazenady, i to jeszcze bardziej niż zazwyczaj bywało, kiedy reżyser pozwalał sobie tej dyskusyjnej metody nadużywać. Nie jestem wielbicielem takiej charakterystyki, także manieryzmów podobnych, bo mam wrażenie że one zawsze powodują rodzaj niepotrzebnej, bo psującej artystyczny wymiar "performansowej" niechlujności i nonszalancji, a ja nie rozumiem jaka w tym tkwi filozofia - w skrócie nie wiem po co one szczególnie w nadmiarze? Dramatyzm staje się wówczas paradoksalnie sztuczny i nawet wielcy aktorzy (a ich przecież tutaj Wajda zatrudnił wielu) wypadają wręcz groteskowo. Ogólnie pomysł na scenariusz akurat jak po grudzie odsłania sens i logikę, więc gdybym się nie podparł ratunkowo wiedzą ze źródła, to napisałbym tylko że ta chaotyczna akcja kręcona przez filmowców kręcących innych filmowców jest najzwyczajniej słaba, a film bodajże o miłości i histerycznej potrzebie o nią zabiegania to straszliwa watopodobna ściema. Natomiast mądrzejsi dają do zrozumienia, że on o pasjach, namiętnościach i słabościach środowiska filmowego, a pretekstem do szerokiego spojrzenia na przywary tej grupy zawodowej/artystycznej jest tragiczna śmierć aktora i pozostawienie przez niego po sobie echa własnej aktorskiej legendy, a sama inspiracja pochodzi wprost z relacji Wajdy z tragicznie zmarłym Cybulskim i tym samym mamy do czynienia z totalnym przesytem osobistych uczuć i znanych tylko zaangażowanym kontekstów. Tak czy inaczej (czy jest tu intrygująca koncepcja, a przede wszystkim istotna dla niej sprężyna) Wszystko na sprzedaż to nie mój typ, bo praktycznie konstrukcja bez napięcia, sceny napędzane temperamentem ale mimo to bez w sumie emocji i wszystko takie (pozornie albo niepozornie - już sam nie wiem) niespójne, że aż irytujące. Ambitne zapewne, bowiem Wajda z tej ambicji słynący, ale chyba nieudane jednak - chociaż zawodowi krytycy coś w nim jak właśnie doczytuję widzą.

P.S. Jak obejrzałem to skojarzyłem sobie dopiero po czasie ze słynną Wajdy anegdotą o aktorach, że "przyjdą i wszystko spieprzą" - wtedy zrozumiałem poniekąd dlaczego (być może) on ich tak tutaj karykaturalnie potraktował. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj